wtorek, 28 lutego 2017

Krem z dyni z batatem i pomidorami



Wczoraj był dzień gotowania zupy...
Pomysłu nie bardzo miałam, choć ta dynia w garażu mocno plącze mi się pod nogami...

Zatem będzie dyniowa, pomyślałam, ale jakoś żadna dotychczasowa na blogu mi nie podchodziła, zrobiłam więc nową :)
...z batatami i pomidorami :)
Z dodatkiem kurkumy, świeżego imbiru oraz opcjonalnie chilli/piripiri dla tych którzy chcieliby zaostrzyć jej smak :)

Przepyszna....
Nasza z dodatkiem piripiri wyszła idealnie lekko ostra, nawet dziewczyny zjedzą :)

Dodatkowo bardzo szybka w przygotowaniu, zachęcam mocno bo warto, dynia wciąż dostępna w sklepach :)

Będzie dzisiaj na obiad!


Składniki dla 4 osób:
  • 1 cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • 2 łyżki oliwy
  • 500 g dyni, obranej, pokrojonej w kostkę
  • 200 g batata, obranego i pokrojonego w kostkę
  • 0,5 puszki krojonych pomidorów lub 1 pomidor
  • 1 łyżeczka kurkumy
  • 1 łyżeczka świeżo otartego imbiru
  • sól
  • chilli/piripiri
  • 1,5 szklanki bulionu warzywnego
  • 1 szklanka mleka (dałam kokosowe)
Dodatkowo: prażone pestki dyni, natka kolendry/pietruszki


Cebulę obieramy, kroimy w piórka, wrzucamy do garnka z oliwą, dodajemy obrany i pokrojony w plastry czosnek. Dusimy do zeszklenia cebuli (kilka minut). Dodajemy pokrojoną w kostkę dynię i bataty oraz kurkumę, starty świeży imbir, sól i ponownie dusimy przez około 5 minut. 
Następnie dolewamy bulion, przykrywamy i zagotowujemy a następnie zmniejszamy ogień i dusimy przez 10 minut. 

Jeśli używamy świeżego pomidora należy go w pierwszej kolejności sparzyć, zdjąć skórkę, przekroić napół, usunąć gniazda nasienne a resztę pokroić w kostkę i dodać do zupy. Jeśli chcemy dodajemy teraz także chilli lub piripiri. Mieszamy i gotujemy kolejne 5 minut. 
Po tym czasie wszystkie warzywa powinny być miękkie.

Blendujemy wraz z mlekiem na gładką zupkę.

Podajemy z prażonymi pestkami dyni i/lub kolendrą oraz odrobiną mleka dla ozdoby :)

Smacznego!








poniedziałek, 27 lutego 2017

Kopytka gryczano-kukurydziane z sosem cukiniowym



Bez glutenu łatwo nie jest...
Gluten jest tak naprawdę wszędzie...
Dobrze, że mam unikać glutenu bo nie mam obsesji czytania wszystkich metek w sklepie.
Choć moje ograniczenie jest dość restrykcyjne - bez chleba, bez makaronów, bez kasz zawierających gluten no i wszystkie inne produkty które w swoim składzie mają mąkę pszenną, orkiszową czy żytnią.
Wyzwaniem jest gotowanie, a jakim wyzwaniem jest udanie się do restauracji....
Dobrze że więcej gotuję niż korzystam z restauracji :)

Kopytka te powstały na obiadek.
Zjedli wszyscy domownicy :)
Nie wiedząc co w środku, choć mieli podejrzenia, bo rzeczywiście wyglądają nieco inaczej niż zwykłe.
Te nie dość że z dodatkiem mąki gryczanej i kukurydzianej to także z kilkoma przyprawami, które powodują że ich smak jest ciekawszy.
Jako dodatek sos cukiniowy plus pieczony łosoś.

Obiad idealny!

Składniki dla 4 osób:
  • 1 kg ugotowanych ziemniaków
  • 100 g mąki gryczanej
  • 50 g mąki kukurydzianej
  • 50 g mąki ziemniaczanej
  • 1 łyżeczka curry
  • skórka otarta z 1 cytryny
  • dodatkowe przyprawy które warto dodać: chilli, bazylia, oregano (dałam po pół łyżeczki)
  • sól
Ugotowane i przestudzone ziemniaki przecisnąć przez praskę lub zmielić w maszynce. Dodać mąki, sól oraz wszystkie przyprawy. Wszystko wymieszać dokładnie (najlepiej ręką), spróbować czy nie trzeba dodać jakiejś przyprawy.
Jeśli masa będzie zbyt rzadka dodać więcej mąki gryczanej.
Powstałe ciasto podzielić na kilka mniejszych kawałków i z każdego formować wałeczek i odcinać po skosie. 

Zagotować wodę z solą i 1 łyżką oliwy.
Wrzucać do wrzącej wody kopytka, tak aby luźno pływały, po wypłynięciu na wierzch gotować jeszcze 2-3 minuty. 
Wyjmować łyżką cedzakową na talerz. Starać się nie układać kopytek jeden na drugim. 

Sos cukiniowy:
  • 1 cebula
  • 3 ząbki czosnku
  • 2 średniej wielkości cukinie
  • 1 łyżka soku z cytryny
  • 0,5 łyżeczki kozieradki
  • 0,5 łyżeczki tymianku
Sos trzeba zacząć szykować nieco wcześniej.
Cukinię przekroić wzdłuż na pół a potem jeszcze raz, kroić w kostkę. 
Cebulę obrać i pokroić w piórka, wrzucić do garnka z 1 łyżką oliwy i zeszklić, dodać czosnek i chwilę przesmażyć, następnie dodać cukinię, przemieszać. Przykryć garnek i gotować do momentu aż cukinia będzie miękka. Przyprawić sokiem z cytryny, kozieradką i tymiankiem, posolić jeśli trzeba.
Zmiksować za pomocą blendera na jednolity krem.

Ciepłe kopytka podawać polane sosem cukiniowym.
Danie idealne zarówno samodzielnie, ale także jako dodatek do ryb czy mięs.

Smacznego!







sobota, 25 lutego 2017

Ciasto Krysi (także w wersji bezglutenowej i bez cukru)



To ciasto robiłam w czasach gdy byłam jeszcze bardzo młoda, mieszkałam z rodzicami, ale już byłam jedynym cukiernikiem w domu :)
Bardzo, ale to bardzo wszyscy je lubili...
Pewnie za połączenie tylu smaków.
Mamy tu najprostszy biszkopt, na nim warstwa duszonych jabłek, potem maślany krem budyniowy i na wierzch polewa!

Pewnego dnia, wracając z pracy do domu pomyślałam, że mam przecież jeszcze pół skrzynki jabłek w garażu, które mocno zaczynają się marszczyć i coś trzeba z nich zrobić....
Przypomniało mi się wówczas to ciasto i wiedziałam że Maciek je lubił...

Zatem wykręcam numer do mamy (u niej pozostał mój zeszyt z przepisami)  i dzwonię z prośbą o znalezienie tego przepisu i przedyktowanie lub przesłanie. Mama od razu mówi "Pamiętam to ciasto, ono było przepyszne! Wszyscy je lubili jak je robiłaś. Zaraz je znajdę!"
...już wiedziałam gdzie pojedzie jego część :)
W końcu zostaliśmy w domu sami i nie dalibyśmy rady całemu.

Ledwo weszłam do domu i już dostałam od taty maila ze scanem przepisu. O dziwo okazało się, że to przepis z jakiejś gazetki :) Tego nie pamiętałam.

Zanim się do niego zabrałam to w duszy sobie wymyśliłam, że zmodyfikuje je na wersję bez glutenu, bez białego cukru i bez laktozy :)

Prawie się udało, gdyby nie to że nie miałam już w domu masła bez laktozy :)

Poniżej przepis na wersję zwykłą jak i zmodyfikowaną!
Ciasto jest naprawdę bardzo smaczne!


Składniki na ciasto biszkoptowe:
  • 4 duże jajka (białka i żółtka oddzielnie)
  • 3 łyżki drobnego cukru (zamiennie ksylitol/erytrol)
  • 6 łyżek mąki pszennej (w wersji bezglutenowej: 3 łyżki mąki ryżowej i 3 łyżki mąki ziemniaczanej)
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
Dodatkowo: herbata z odrobiną rumu (opcjonalnie) do nasączenia biszkoptu

Dno tortownicy o średnicy 28 cm wyłożyć papierem do pieczenia, nadmiar wypuścić za obręcz. Boki tortownicy posmarować masłem i oprószyć mąką (taką którą używamy do biszkoptu pszenna lub ryżowa).

Piekarnik rozgrzać do temperatury 170*C (grzałka góra i dół).

Białka oddzielmy od żółtek i umieścić w misie miksera, ubić na sztywną pianę. Następnie dodawać cukier/ksylitol/erytrol łyżka po łyżce miksując po każdej bardzo dokładnie. Dodawać teraz po jednym żółtku miksując po każdym dokładnie. Mąkę przesiać i wymieszać z proszkiem do pieczenia, dodać do masy jajecznej i bardzo delikatnie wmieszać szpatułką do dokładnego połączenia.

Tak przygotowane ciasto przełożyć do tortownicy, wyrównać i wstawić do piekarnika, piec 20-25 minut do ładnego złotego koloru.

Wyjąć ciasto z piekarnika i MOCNO odstawić na blat, pozostawić w blasze do całkowitego wystudzenia.

Masa jabłkowa:
  • 1,5 kg jabłek (najlepsze będą szara renata lub antonówka)
  • galaretka pomarańczowa lub cytrynowa
  • 1 łyżka żelatyny
  • cukier/ksylitol/erytrol
W momencie gdy ciasto się piecze bierzemy się za masę jabłkową. Jabłka myjemy, suszymy, obieramy, kroimy na ćwiartki usuwamy gniazda nasienne i kroimy na mniejsze kawałki oraz wrzucamy do garnka.
Dusimy do momentu, aż jabłka się rozpadną (tylko kilka kawałków powinno pozostać), w międzyczasie słodzimy do smaku - ilość cukru zależy od słodkości Waszych jabłek i Waszych upodobań. WAŻNE! Pamiętaj, że galaretka, którą za chwilę dodasz też jest słodka. 
Gdy jabłka się już rozpadły dodaj do masy jabłkowej galaretkę i żelatynę, wyłącz palnik i mieszaj aż galaretka i żelatyna się rozpuszczą. Odstaw do przestudzenia. 

Jak biszkopt wystygnie (pozostawiamy go w tortownicy, ewentualnie można przemyć obręcz aby pozbyć się mąki którą ją wysypywaliśmy) nasączamy go herbatą lub herbatą z rumem. Wykładamy na niego naszą masę jabłkową i wstawiamy do lodówki do schłodzenia.

Maślany krem budyniowy:
  • 500 ml mleka
  • 1 budyń śmietankowy (40 g, bez cukru)
  • 200 g masła w temperaturze pokojowej
  • 10 łyżek drobnego cukru/ksylitolu/erytrolu

Ugotować budyń zgodnie z instrukcją (nie dodawać cukru), ostudzić. Masło wraz z cukrem ubijamy w misie miksera na jasną i puszystą masę, następnie po woli łyżka po łyżce dodajemy ostudzony budyń. Miksujemy do momentu uzyskania jednolitej puszystej masy.
Tak przygotowaną masę wykładamy na masę jabłkową i dokładnie rozprowadzamy po całości. Wstawiamy do lodówki.

Polewa kakaowa:
  • 7 łyżeczek wody
  • 7 łyżeczek cukru
  • 50 g masła
  • 2 łyżki kakao
Wodę wraz z cukrem umieścić w małym garnuszku, zagotować a następnie zmniejszyć ogień i dodać masło i kakao. Mieszać i gotować do momentu rozpuszczenia masła i dokładnego połączenia masy. Odstawić. Lekko ostudzoną masę - gęstą ale wciąż płynną rozprowadzamy po kremie.

Całość wstawiamy do lodówki na kilka godzin lub najlepiej całą noc (najlepiej smakuje kolejnego dnia) do porządnego schłodzenia.

Ciasto przechowujemy w lodówce.

Smacznego!







piątek, 24 lutego 2017

Tartaletki z mango curd, bitą śmietaną i bezikami




Na parapecie dojrzewało już od dłuższego czasu mango i było już naprawdę bardzo dojrzałe!

Zatem co by tu z niego zrobić?
W domu sami wielbiciele mango :)

Do tego bita śmietana oprószona skórką z limonki i przykryta bezikiem a wszystko posadzone na kruchej babeczce...

Uch....
Czego chcieć więcej!
Tak myślałam do póki nie spróbowałam i ...
...padłam!
To połączenie jest idealne i boskie.

Ja się zakochałam na zabój i Ci co mnie znają i wiedzą, że raczej ciast i słodyczy nie jadam to pewnie by mnie przy tych tartalekach nie poznali :)

Ciasto na babeczki i mango curd najlepiej zrobić i złożyć dzień wcześniej, wstawić do lodówki i dać mu czas aby babeczka wzięła nieco wilgoci z curdu.
Najlepsze były po 24 godzinach, ale wtedy nie zostało ich wiele... Tylko jedna którą ukryłam do południowej kawki ;)

Ponieważ babeczka składa się z 4 oddzielnie przygotowywanych części

Koniecznie do zrobienia!



Składniki na 15 sztuk tartaletek:
  • 125 g mąki pszennej
  • 50 g zimnego masła
  • 50 g cukru pudru
  • 1 jajko
  • szczypta soli
Wszystkie składniki szybko zagnieść, można przy pomocy malaksera, do momentu aż będzie jednolite i gładkie. Uformować w kulkę, zawinąć w folię spożywczą i włożyć do lodówki na 1,5-2h.

Foremki na babeczki wysmarować masłem i oprószyć mąką.

Piekarnik rozgrzać do temperatury 180*C (termoobieg).

Po schłodzeniu ciasto rozwałkować na grubość 2mm, lekko podsypując mąką. Z ciasta wycinać okręgi o średnicy większej niż babeczka (musi starczyć na dno i boki) i wykładać nimi foremki, dokładnie wylepiając. Dno nakłuć widelcem.

Wstawić do piekarnika i piec 15-30 minut do lekkiego zezłocenia.
Po upieczeniu wyjąć z piekarnika, przestudzić chwilkę, wyjąć z foremek i ostudzić na kratce.



Składniki na około 300 ml:
  • 275 g puree z mango (1 dojrzałe duże mango) lub gotowe
  • 50 g cukru pudru
  • 1,5 łyżki soku z cytryny
  • 2 żółtka
  • 1 płaska łyżka mąki ziemniaczanej rozpuszczonej w 1 łyżce zimnej wody
  • 25 g masła

W pierwszej kolejności należy przygotować mango puree ze świeżego owocu, jeśli takiego używacie. Mango umyć, osuszyć, obrać i odkroić od pestki. Za pomocą blendera zmiksować na pure. Jeśli mango miało włókna (zdarza się to czasami, moje było idealne) to pure najlepiej przetrzeć przez sito, inaczej będziecie czuć dyskomfort jedząc je i czując włókna.

Mango puree wraz z cukrem, żółtkami i sokiem z cytryny umieścić w garnuszku, gotować na niewielkim ogniu prawie do zagotowania, ale nie dopuszczamy do wrzenia bo może się nam zważyć, zdejmujemy z ognia i dodajemy mąkę ziemniaczaną rozrobioną z wodą, mieszamy dokładnie i ponownie stawiamy na palnik i ponownie pilnujemy aby się nie zagotowało. Zdejmujemy z ognia i dodajemy masło, mieszamy do momentu rozpuszczenia masła.

Przelewamy do słoiczka i studzimy. 

Ostudzony mango curd przekładamy na babeczki (mi z lekkim próbowaniem cały słoiczek został zużyty na babeczki) do wysokości babeczki i wkładamy do lodówki do schłodzenia, najlepiej na całą noc - im dłużej w lodówce tym lepsze :)

Dodatkowo:
  • 150 g schłodzonej śmietany 36%
  • skórka otarta z limonki
  • bezy - upiec z pozostałego białka po przygotowaniu ciasta (białko ubić na sztywną pianę, dodać 50 g cukru w partiach miksując po każdym dodaniu bardzo dokładnie. Suszyć w temperaturze 120*C przez 70 minut.


Przed podaniem śmietanę ubić na sztywno, rozłożyć równo na babeczki z mango curdem. Na bitą śmietanę otrzeć skórkę z limonki i położyć bezę :)

Przechowywać w lodówce.


Miłego delektowania się!








czwartek, 23 lutego 2017

Pączki pieczone z lukrem pomarańczowym




Tegoroczny tłusty czwartek przywitaliśmy z bardzo przez nas lubianymi gniazdkami oraz pączkami pieczonymi.
Już je robiłam jakiś czas temu tylko że nie zdążyłam zrobić zdjęć więc nie pojawiły się na blogu.

Pączki pieczone to bardziej fit propozycja na te ulubione przez wiele osób przysmaków, zwłaszcza dzisiaj w tłusty czwartek :)

Oczywiście ktoś mógłby powiedzieć że to żaden pączek tylko drożdżówka!
Ja nie do końca się z tym zgodzę...
...bo te są wyjątkowo smaczne!

Jeśli chcecie aby były jak pączki a nie drożdżówki koniecznie przygotujcie do nich lukier!
U nas nadziane twardą marmoladą, przed pieczeniem.
Tuż przed Tłustym Czwartkiem wykonałam te pączki wieczorem wyrobiłam (użyłam drożdży suchych), na noc, na pierwsze wyrastanie do lodówki, a rano upiekłam - idealne rozwiązanie!

Pączki te pieczemy w standardowych papilotkach na muffiny aby utrzymywały swój kształt.

Testowałam także mrożenie i powiem szczerze że nikt się nawet nie domyślił - ważna rzecz - mrozimy oczywiście pączki przed polukrowaniem! A potem tuż po rozmrożeniu lukrujemy!



Składniki na 16 sztuk:
  • 100 ml letniego mleka
  • 36 g świeżych drożdży lub 12 g drożdży suchych
  • 370 g mąki
  • 50 g cukru
  • 3 jajka
  • 3/4 łyżeczki soli
  • 170 g masła w temperaturze pokojowej
Dodatkowo: 
  • jajko roztrzepane z 1 łyżką mleka do posmarowania pączków przed pieczeniem
  • marmolada do nadziania



Ze świeżych drożdży w pierwszej kolejności należy zrobić rozczyn.

Mąkę przesiać, dodać sól i cukier, wymieszać. Dodać pozostałe składniki, za wyjątkiem masła i dokładnie wyrabiać mikserem z końcówką haka do momentu aż ciasto będzie gładkie (trwa to 7 minut). Następnie dalej wyrabiając dodawać stopniowo miękkie masło, miksować kolejne 7 minut.

Po wyrobieniu ciasto przykryć ściereczką i pozostawić do wyrośnięcia na 1 h (lub tak jak w moim przypadku na noc do lodówki).

Na blachy z wyposażenia piekarnika rozłożyć 16 papilotek na muffiny w sporych odstępach od siebie - będą mocno rosły.

Po wyrośnięciu ciasto wyłożyć na posypaną mąką stolnicę, szybko wyrobić. Ciasto rozpłaszczyć ręką na placek grubości 1,5 cm. Szklanką lub obręczą wycinać kółka (powinno ich łącznie być 16 sztuk). Brać każde koło w dłoń, nakładać łyżeczkę marmolady na środek, skąłdać na pół i zlepiać jak pierogi a następnie całe zlepienie zebrać w jedno miejsce. Pączki układać w papilotkach złączeniem do dołu.


Tak przygotowane pączki odstawić do wyrośnięcia na 30 minut jeśli robimy od razu lub 1h jesli ciasto rosło w lodówce.

Piekarnik rozgrzać do temperatury 180*C (termoobieg).

Wyrośnięte pączki posmarować jajkiem roztrzepanym z 1 łyżką mleka i wstawić do piekarnika, piec 13-15 minut do ładnego zezłocenia. Wyjąć i ostudzić na kratce.

Lekko ciepłe polukrować.

Lukier pomarańczowy:
  • 1 szklanka cukru pudru
  • kilka łyżek soku z pomarańczy
  • skórka otarta z pomarańczy
Cukier puder wymieszać z sokiem i skórką z pomarańczy do uzyskania odpowiedniej konsystencji lukru. Gdy będzie zbyt rzadki dodać więcej cukru pudru, zbyt gęsty odrobinę więcej soku z pomarańczy





Smacznego i zdrowego Tłustego Czwartku :)


niedziela, 19 lutego 2017

Donuty - amerykańskie pączki z dziurką i kolorowym lukrem



Zgodnie z obietnicą spieszę z przepisem na te kolorowe cudeńka :)
W końcu za moment Tłusty Czwartek :)

Donuty - pamiętam jako nastolatka jak pewna amerykańska sieciówka weszła ze swoimi amerykańskimi pączkami na nasz rynek.
No oczywiście była to wielka nowość i do tego z ameryki więc spróbować trzeba było!
...ale jakoś nie przypadły mi do gustu :(
Tak pamiętam, że wydawały mi się tłuste i jakieś sztuczne... i bardzo odbiegały od naszych krajowych pączków!
Od tamtej pory stroniłam od amerykańskich donatów

Sieciówka zniknęła na ładnych parę lat z naszego rynku ale pojawiła się znowu... no więc moje dzieci chciały iść i skosztować :)
Jak się zapewne domyślacie - ze mną tam nie poszły :)

Zauważyłam za to kilkakrotnie jak im się "oczy świecą" jak zobaczą gdzieś takie donaty z kolorowym lukrem i posypką :)

Zatem postanowiłam iż takie im zrobię :)

Pracy z nimi tyle samo co z normalnymi oponkami czy pączkami.
Tylko trzeba się zaopatrzyć w barwniki spożywcze jeśli chcecie uzyskać tak kolorowy efekt :)

Mi wyszło 19 donatów i 2 mini pączusie.
Ciasto przy wyrabianiu jest dość klejące, zatem najlepiej wyrobić je mikserem z końcówką haka lub w maszynie do chleba.


Składniki na 15-20 sztuk:
  • 2,5 szklanki mąki pszennej
  • 7 g drożdży suchych lub 14 g świeżych
  • 1 jajko
  • 3/4 szklanki letniego mleka
  • 2 łyżki letniej wody (30 ml)
  • 1/4 szklanki drobnego cukru
  • 2 szczypty soli
  • 1 łyżka rumu
  • 2,5 łyżki roztopionego masła (40 ml)
Dodatkowo: olej do głębokiego smażenia


    Jeśli będziecie używać drożdży świeżych w pierwszej kolejności przygotujcie z nich rozczyn.
    Mąkę przesiać do misy miksera, dodać drożdże i wymieszać. Następnie dodać pozostałe składniki (za wyjątkiem masła, które dodajemy pod koniec wyrabiania) i wyrabiać mikserem z końcówką haka przez kilka dobrych minut (8-10) do momentu aż ciasto będzie gładkie i elastyczne.

    Wyrobione ciasto uformować w kulę i włożyć do miski oprószonej mąką do wyrośnięcia (około 1,5h).

    *****************
    Ciasto można oczywiście wyrobić w maszynie do chleba.
    Wówczas wkładamy do maszyny produkty w kolejności: mokre, sól, cukier, jajka, mąka, i na końcu drożdże.
    Ustawić program na wyrabianie i wyrastanie ciasta drożdżowego (u mnie trwa on 1h 15min).
    Po tym czasie wyjmujemy ciasto z maszyny i postępujemy tak jak w podstawowym przepisie.
    ******************

    Po wyrośnięciu ciasto wyłożyć na stolnicę lub matę silikonową oprószoną mąką i rozwałkować na placek grubości 1cm. Wycinać okręgi średnicy 7-8 cm a następnie mniejszą foremką (lub kieliszkiem) wycinamy w środku dziurkę :)
    Odkładać na bok, na posypany mąką blat.
    Tak postępujemy do momentu skończenia się ciasta. Skrawki zagniatamy ponownie, z wyciętych środków można usmażyć mini pączusie lub dołączyć do skrawków i zagnieść ponownie.
    Tak przygotowane donaty przykrywamy ściereczką i pozostawiamy do ponownego wyrośnięcia na 30 minut.

    W międzyczasie rozgrzewamy olej w głębszym garnku (donuty muszą swobodnie unosić się na oleju) lub frytownicy. Frytownica jest tu zdecydowanie lepsza - posiada termostat który sam kontroluje temperaturę, w garnku musicie to robić sami. Temperatura oleju powinna mieć 175*C, jeśli będzie zbyt wysoka donuty spieką się ale nie upieką w środku.

    W rozgrzanym oleju pieczemy donuty po kilka minut z każdej strony do ładego złotego koloru. Upieczone donuty powinny w koło mieć białą oponkę - ona mówi nam że ciasto było idealnie przygotowane :)

    Usmażone donaty wkładamy an talerz wyłożony ręcznikiem papierowym aby odsączyły się z tłuszczu.

    W międzyczasie szykujemy lukier

    Lukier:
    • 1 szklanka cukru pudru
    • kilka łyżek gorącego mleka
    • dowolne barwniki (opcjonalnie na zwykłym też ładnie wyglądają)
    • kolorowe posypki
    cukier rozłożyć na taką ilość miseczek ile kolorów będziecie robić, dodać odrobinę barwnika (naprawdę odrobinę, mi fioletowego dało się zbyt dużo i wyszły jak czarne) oraz odpowiednią ilość mleka - tak aby nasz lukier miał odpowiednią konsystencję ani za lejącą bo będzie za szybko spływał z pączków, ale też nie za gęstą bo ciężko będzie go rozprowadzić. Gęstość lukru możecie regulować poprzez dodanie więcej cukru pudru lub mleka.

    Lekko ciepłe pączki lukrować i od razu posypywać kolorową lub czekoladową posypką, odkładać na kratkę do całkowitego wystudzenia i wyschnięcia lukru.

    Zjadać jak najświeższe!


    SPEŁNIENIA MARZEŃ :)








    sobota, 18 lutego 2017

    Mango curd



    Jeśli uwielbiacie tak jak ja mango to koniecznie musicie przygotować z niego mango curd.
    Akurat miałam jedno mango, mocno już dojrzałe, więc wypadło na przygotowanie tartaletek z mango curdem.

    Mango curd jest tak przepyszny, że ciężko powstrzymać się od wyjadania ze słoika :)

    Nam posłużył do tartaletek, ale będzie idealny do pavlovej czy po prostu do naleśników lub pankeków.

    Możecie oczywiście użyć gotowego mango puree, zwróćcie tylko uwagę aby nie było dodatkowow słodzone i czy w składzie ma kwasek cytrynowy - wówczas nie dodawajcie do curdu już soku z cytryny.

    Przepyszny!

    Składniki na około 300 ml:
    • 275 g puree z mango (1 dojrzałe duże mango) lub gotowe
    • 50 g cukru pudru
    • 1,5 łyżki soku z cytryny
    • 2 żółtka
    • 1 płaska łyżka mąki ziemniaczanej rozpuszczonej w 1 łyżce zimnej wody
    • 25 g masła
    W pierwszej kolejności należy przygotować mango puree ze świeżego owocu, jeśli takiego używacie. Mango umyć, osuszyć, obrać i odkroić od pestki. Za pomocą blendera zmiksować na pure. Jeśli mango miało włókna (zdarza się to czasami, moje było idealne) to pure najlepiej przetrzeć przez sito, inaczej będziecie czuć dyskomfort jedząc je i czując włókna.

    Mango puree wraz z cukrem, żółtkami i sokiem z cytryny umieścić w garnuszku, gotować na niewielkim ogniu prawie do zagotowania, ale nie dopuszczamy do wrzenia bo może się nam zważyć, zdejmujemy z ognia i dodajemy mąkę ziemniaczaną rozrobioną z wodą, mieszamy dokładnie i ponownie stawiamy na palnik i ponownie pilnujemy aby się nie zagotowało. Zdejmujemy z ognia i dodajemy masło, mieszamy do momentu rozpuszczenia masła.

    Przelewamy do słoiczka i studzimy a następnie chłodzimy przez kilka godzin w lodówce.

    Mango curd należy przechowywać w lodówce i zużyć w przeciągu 3 dni po przygotowaniu!

    piątek, 17 lutego 2017

    Ciasto musowe, podwójnie czekoladowe (bezglutenowe)



    Dla tych co lubią czekoladowe smaki - to ciasto jest MUST EAT!
    Mocno czekoladowe, bardzo mocno, ale tak pyszne, że zanim zjesz jeden kawałek to zastanawiasz się czy dasz radę zjeść jeszcze kolejny :)

    Ciasto to niejednokrotnie robiła nam jedna z naszych koleżanek Ola. Nawet ostatnio wydaje mi się, że ktoś głośno mruczał, że dawno go u nas nie było....
    Wtedy to pomyślałam, że to idealne ciasto jako tort urodzinowy mojego Maciusia, który baaardzo lubi czekoladę (może gorzką akurat najmniej), ale miałam nadzieję że mu podpasuje.

    Po pierwszym kęsie trudno było wyczuć...
    po drugim już nie wytrzymałam i pytam "...jak?", na co słyszę "mocno czekoladowe" hmmmm, co to ma znaczyć? smakuje czy nie?
    Jak zjadł cały kawałek powiedział, że pyszne...

    Jako, że przepis od Oli dostałam już bardzo dawno zaczęłam przekopywać wszystko mieszczącą szufladę komody w poszukiwaniu!
    Łatwo nie było, ale udało się!
    Znalazłam!

    Ciasto składa się z dwóch musowych części, dwóch bardzo podobnych, z tym że jedną się piecze, a do drugiej dodaje żelatynę i chłodzi :)

    Ciasto jest dodatkowo bezglutenowe.

    Kochani ono jest warte wykonania przynajmniej raz, a jak nie wykonania to na pewno zjedzenia :)

    Ola dziękuję za przepis, trafia do jednych z naszych ulubionych ciast.




    Składniki na ciasto pieczone:
    • 150 g masła
    • 150 g gorzkiej czekolady
    • 5 jajek
    • 1 łyżka kakao
    • 175 g drobnego cukru

    Tortownicę o wymiarach 23 cm wyłożyć papierem do pieczenia- spód i boki.
    Piekarnik rozgrzać do temp. 180*C (termoobieg).

    Masło włożyć do garnuszka i rozpuścić, następnie wrzucić połamaną czekoladę i pozostawić na 2 minuty, po tym czasie wymieszać dokładnie do całkowitego rozpuszczenia czekolady i połączenia w jednolitą masę. Odstawić do ostudzenia.

    Żółtka umieścić w misie miksera, dodać kakao i zmiksować, dodać przestudzoną masę czekoladową i wymieszać.

    W oddzielnej misce ubić białka na sztywną pianę, następnie dodawać cukier łyżka po łyżce, miksując po każdej bardzo dokładnie. Masa powinna być sztywna i błyszcząca. Tak ubite białka dodać w dwóch partiach do masy czekoladowej. Wymieszać delikatnie szpatułką do dokładnego połączenia.

    Tak przygotowane ciasto przełożyć do przygotowanej tortownicy, wyrównać i wstawić do nagrzanego piekarnika i piec 25-30 minut.
    Po upieczeniu wyjąć z piekarnika i ostudzić w formie. Ciasto podczas studzenia powinno opaść po środku.

    Składniki na mus czekoladowy:
    • 100 g masła
    • 100 g gorzkiej czekolady
    • 3 jajka
    • 2 łyżeczki kakao
    • 115 g drobnego cukru
    • 1 łyżka likieru pomarańczowego
    • 2 łyżeczki żelatyny + 80 ml wody

    Żelatynę zalać wodą i odstawić na 10 minut do napęcznienia, po tym czasie żelatynę rozpuścić w garnuszku lub mikrofali (nie doprowadzać do wrzenia bo żelatyna straci swoje właściwości), odstawić.

    Masło włożyć do garnuszka i rozpuścić, następnie wrzucić połamaną czekoladę i pozostawić na 2 minuty, po tym czasie wymieszać dokładnie do całkowitego rozpuszczenia czekolady i połączenia w jednolitą masę. Odstawić do ostudzenia.

    Żółtka umieścić w misie miksera, dodać kakao i zmiksować, dodać przestudzoną masę czekoladową i wymieszać.

    W oddzielnej misce ubić białka na sztywną pianę, następnie dodawać cukier łyżka po łyżce, miksując po każdej bardzo dokładnie. Masa powinna być sztywna i błyszcząca. Tak ubite białka dodać w dwóch partiach do masy czekoladowej. Wymieszać delikatnie szpatułką do dokładnego połączenia.
    Na koniec dodać żelatynę i likier, wymieszać delikatnie ale dokładnie (piana nie może opaść).

    Tak przygotowany mus czekoladowy wykładamy na całkowicie wystudzone ciasto, wstawiamy do lodówki na kilka godzin a najlepiej na całą noc. 

    Przed podaniem ciasto udekorować otartą czekoladą mleczną lub gorzką.


    SMACZNEGO!








    czwartek, 16 lutego 2017

    Tricolor chałka z matcha



    Ta chałka, a może bardziej drożdżówka, powstała z dwóch powodów.
    Zakupiłam herbatę matcha specjalnie do limonkowego sernika z matcha, a więc kolejnego dnia pomyślałam że może coś jeszcze....
    No i na takie wypieki mam zawsze chętnego... 
    Jak już zapewne część Was zgadła - chałeczka pojechała do mojego taty :)
    ....aby umilić mu czas jaki ostatnio poświęca na szykowanie mi pomarańczowej skórki kandyzowanej :)
    On jest w tym mistrzem, każdy jeden kawałek jest idealnie drobno, pokrojony....
    Potem umila nam moje wypieki, ostatnio na przykład używałam jej do Gibassier - swoją drogą przepyszne!
    Wracając do przepisu z posta, chałka piękna w swojej postaci, za każdą kromką obiera inny wygląd, kroi i je się ją z przyjemnością:)
    A smakowo bardzo ciekawa - przeplatające się smaki.
    Zachęci nie jedną osobę po sięgnięcie i spróbowanie!

    Niestety w wykonaniu nie jest szybka, każdy kolor wymaga oddzielnego wyrabiania i wyrastania, co zabiera trochę czasu i naszego zaangażowania.


    Składniki na ciasto jasne:

    • 200 g mąki pszennej
    • szczypta soli
    • 40 g drobnego cukru
    • 120 ml mleka
    • 30 g roztopionego masła
    • 4 g suchych drożdży lub 8 g świeżych

    Ze świeżych drożdży w pierwszej kolejności robimy rozczyn, wykorzystując składniki podane powyżej.

    Mąkę przesiewamy i mieszamy z suchymi drożdżami jeśli ich używamy, jeśli nie dodajemy zaczyn i pozostałe składniki, wyrabiamy ciasto, najlepiej za pomocą miksera z końcówką haka do momentu aż ciasto będzie gładkie i elastyczne (trwa to około 15 minut). Po tym czasie z ciasta uformować kulę, włożyć do miski, przykryć ściereczką i pozostawić do wyrośnięcia na 1-1,5 (ciasto musi podwoić swoją objętość).

    Składniki na ciasto zielone:

    • 200 g mąki pszennej
    • szczypta soli
    • 40 g drobnego cukru
    • 130 ml mleka
    • 30 g roztopionego masła
    • 4 g suchych drożdży lub 8 g świeżych
    • 1 łyżka herbaty matcha w proszku

    W pierwszej kolejności herbatę matcha rozpuszczamy w mleku, a następnie wykonujemy ciasto tak samo jak ciasto "jasne"


    Składniki na ciasto brązowe:

    • 200 g mąki pszennej
    • szczypta soli
    • 40 g drobnego cukru
    • 130 ml mleka
    • 30 g roztopionego masła
    • 4 g suchych drożdży lub 8 g świeżych
    • 1 łyżka kakao

    W pierwszej kolejności kakao rozpuszczamy w mleku, a następnie wykonujemy ciasto tak samo jak ciasto "jasne".


    Po wyrośnięciu wszystkich kolorów, każdy osobno szybko wyrabiamy (tak dwa razy tylko) i formujemy z nich wałki, każdy o długości około 60 cm.

    Następnie zaplatamy warkocz, a końce podkładamy pod spód. 

    Formę keksówkę długości 30 cm i szerokości 10 cm smarujemy masłem i oprószamy mąką. Warkocz przekładamy do formy. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy do ponownego wyrośnięcia na 40 minut. 

    W tym czasie piekarnik rozgrzewamy do 170*C (termoobieg).
    Wyrośnięte ciasto smarujemy jajkiem roztrzepanym z 1 łyżką mleka i wstawiamy do piekarnika. Pieczemy 35-40 minut do zezłocenia.

    Po upieczeniu wyjmujemy ciasto z piekarnika i chwilę studzimy w formie, następnie wyjmujemy i studzimy na kratce!

    Smacznego!