środa, 29 czerwca 2016

Sernik z owocami lata



Wyśmienita propozycja dla wielbicieli serników.

Sernik puszysty i kremowy, na cienkim kruchym cieście, z dodatkiem sezonowych owoców i pod zawsze idealnie pasującą kruszonką.

U nas tym razem z truskawkami na zakończenie sezonu truskawkowego, ale myślę że wkrótce pojawi się z malinami lub jakimś miksem - jeżyny, porzeczka, powinny pojawiać się już jagody, a może borówki.... 
Oj ciężko się zdecydować...
...ale myślę, że z każdymi owocami będzie się świetnie komponować.

Niesamowite jest to, że wygląda niepozornie...
...robi się go szybko i łatwo...
A efekt powalający!

Tak naprawdę to upiekłam je któregoś dnia późnym wieczorem, przez noc stygło w piekarniku, rano wyjęłam, posypałam cukrem pudrem i połowę zabrałam do pracy a połowę zostawiłam w domu.

Oczywiście nie spróbowałam i moje zdziwienie było olbrzymie jak moi współpracownicy wydawali ochy i achy jakie pyszne, a z domu przychodziły smsy, że wyśmienite...

Warto je zrobić, naprawdę :)

To do dzieła!

Składniki na kruche ciasto: 
  • 170 g mąki pszennej
  • 30 g mąki ziemniaczanej
  • 80 g drobnego cukru
  • 0,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 130 g masła w temperaturze pokojowej
  • 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
Wszystkie składniki umieścić w malakserze i szybko wyrobić do połączenia składników w jednolitą kulę.
Ciasto zawinąć w folię spożywczą i włożyć do lodówki na 1h.

Dno tortownicy o średnicy 25cm wyłożyć papierem do pieczenia, nadmiar wypuszczając poza obręcz.
Piekarnik rozgrzać do temp. 180*C (termoobieg).


Ciasto po schłodzeniu podzielić na pół. 
Jedną połowę rozkruszyć na dno tortownicy i wcisnąć dokładnie w blachę.
Wstawić do piekarnika i podpiec przez 15 minut, do lekkiego zezłocenia. Następnie wyjąć z piekarnika i przestudzić.


Przygotować masę serową:
  • 500 g sera twarogowego zmielonego dwukrotnie (używam gotowego z Wielunia, Piątnicy lub President - kolejność ma znaczenie, ostatnio the best do serników jest ten z Wielunia, choć nie wszędzie jest do kupienia)
  • 250 g serka mascarpone
  • 3 jajka
  • 3 łyżki mąki pszennej
  • 3/4 szklanki drobnego cukru
  • 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
Dodatkowo: 
  • 450 g owoców lata
  • mąka ziemniaczana
Sery i jajka powinny być w temperaturze pokojowej, w tym celu wyjąć je z lodówki na przynajmniej 2h przed szykowaniem ciasta.

Wszystkie składniki na masę serową umieścić w misie miksera.
Za pomocą końcówki mieszadła, mieszać na wolnych obrotach do dokładnego połączenia składników, ale nie mieszać zbyt długo.

Pamiętajcie, że składniki na sernik pieczony muszą być krótko mieszane aby nie wtłaczać w masę zbyt dużo powietrza, bo może to spowodować to, że sernik mocno urośnie podczas pieczenia a potem opadnie i będzie zbity, a nie puszysty.

Owoce umyć, osuszyć, większe sztuki podzielić na połówki. Obtoczyć w mące ziemniaczanej.

Na podpieczony spód ciasta wyłożyć masę serową, wyrównać. Na wierzch ściśle poukładać owoce. Na owoce pokruszyć drugą połówkę ciasta.


Temperaturę piekarnika obniżyć do 175*C.

Wstawić do niego sernik i piec 50 minut lub nieco dłużej, do całkowitego wypieczenia i ładnego zrumienienia wierzchu.

Po upieczeniu wyłączyć piekarnik, sernik pozostawić wewnątrz, piekarnik uchylić i tak całkowicie ostudzić.

Po wystudzeniu przełożyć na paterę i posypać cukrem pudrem.

Smacznego!








wtorek, 28 czerwca 2016

Zapiekany omlet z kwiatami cukini



Nareszcie udało mi się kupić kwiaty cukinii :)
"Polowałam" na nie od kilku tygodni... i najpierw ich nie było jeszcze, a potem jak już się pojawiły to już były wykupione jak dotarłam do sklepiku...
Zatem w pewien słoneczny sobotni poranek wstałam dzielnie przed 8 szybko się ubrałam i pojechałam do mojego ulubionego miejsca na zakupy...
Kupiłam duuuużo rzeczy, przede wszystkim kwiaty cukinii aby móc je nafaszerować ricottą
One są naprawdę cudowne w tym daniu i szczerze Wam je polecam.
Kupiłam też same kwiaty z dnia poprzedniego i dodatkowo cukinię mini i postanowiłam zrobić ten oto omlet na śniadanko.

Omlet bardzo latwy i szybki w wykonaniu, pełen cukinii i świeżych ziół.
Polecam na szybkie, inne śniadanko.
Jeśli nie macie kwiatów cukinii możecie je po prostu pominąć.


Składniki dla 4 osób:
  • 6 jajek
  • 2 łyżki śmietany 18%
  • 1 łyżka tartego sera cheddar
  • 1 łyżka posiekanych świeżych ziół (tymianek, rozmaryn, oregano, bazylia)
  • 300 g cukinii mini
  • 8 kwiatów cukinii
  • sól, pieprz
  • kilka kostek sera feta
  • masło

Naczynie żaroodporne (moje wielkości 20x20 cm) smarujemy masłem. Odstawiamy na bok.

Piekarnik rozgrzewamy do 170*C (termoobieg).

Cukinię kroimy na plasterki, odstawiamy.
Kwiaty cukinii dokładnie myjemy, delikatnie usuwamy pręcik z wewnątrz, suszymy i odkładamy.

Jajka wraz ze śmietaną roztrzepujemy widelcem lub trzepaczką do uzyskania puszystej masy, dodajemy tarty ser, zioła, sól i pieprz, dalej utrzepujemy.

Dodajemy pokrojoną cukinię.
Przelewamy całość do przygotowanego naczynia, wyrównujemy, na wierzch układamy kwiaty cukinii a pomiędzy rozkładamy kostki sera feta.
Na samą górę kładziemy kilka wiórków z masła.

Wstawiamy naczynie do rozgrzanego piekarnik i zapiekamy przez 25-30 minut lub do momentu aż cała masa się zetnie (zwłaszcza w samym środku).


Podajemy od razu, jeszcze ciepłe, najlepiej w towarzystwie oliwy i świeżego pieczywa.


Smacznego!





 




niedziela, 26 czerwca 2016

Pastel de nata



Pastel de nata - zdecydowanie jedno z ważniejszych wspomnień naszych tegorocznych wakacji z Portugalii :)
A to nic innego jak ciasto francuskie wypełnione po brzegi masą budyniowo-jajeczną, koniecznie lekko przypaloną i przed zjedzeniem posypaną cynamonem.
Jemy je za każdym razem jak odwiedzamy Portugalię - toć to narodowe ciasteczko i jest na każdym kroku i chyba nie da się ich nie spróbować...
...a jak się już spróbuje...
...to cały czas myślisz, że chcesz zjeść kolejne....
Tak też było z nami i w tym roku :)
Codzienna, poranna wizyta na mercado w Lagosie, a tuż po niej, w drodze powrotnej zatrzymywaliśmy się codziennie w tej samej kawiarence aby wypić poranną kawkę bica (espresso) lub cappuccino a do niej obowiązkowo pastel de nata... Oj w tej akurat kawiarence to było podwójne ciasteczko i do tego wyśmienicie smaczne.... myślę że dlatego nawet nie myśleliśmy o wstąpieniu gdzie indziej :)
Podczas tych wakacji, już na samym ich początku w Lizbonie gdy trafiliśmy do jednej kawiarenki, takiej można by powiedzieć szybkiej obsługi - kupujesz kawkę plus pastel, stajesz przy dłuuuugim stoliku aby skonsumować, a przed sobą masz wielką szybę a za nią manufakturę pastel de nata :), pomyślałam tam że przecież mogę je zrobić w Warszawie, to wcale nie jest trudne - ciasto francuskie i masa budyniowa....
Jak możecie się domyślać spodobał mi się bardzo ten pomysł, zatem zaczęłam poszukiwania przepisu i właściwych foremek :)
Przepisów jest tysiące, ale jakiś wybrałam, gorzej było z foremkami.
Nie to żebym jakoś specjalnie latała i ich szukała po mieście, ale tak się za nimi rozglądałam. Znalazłam w Intermarche, ale akurat z tego rodzaju została ostatnia... :( hmmm może dowiozą.
prawie co drug dzień tam zaglądałam i nic...
Nieco się poddałam, na mieście nic nie znalazłam. Ale porażka z foremkami wcale nie skreślała wykonania w domu ciasteczek - pomyślałam że zrobię je w formie na muffinki.
Aż tu przedostatniego dnia, robiąc zakupy na drogę, zaglądam na półki z formami i co widzę! Są :) ale się ucieszyłam.... Przyjechały ze mną :)
Długo nie czekałam, w sumie to zrobiłam je przypadkiem bo potrzebowałam białek do wafli do lodów, a nie miałam czasu rozmrażać, więc pozostały mi żółtka, idealnie na pastel de nata!
Pojawiły się zatem na sobotnie popołudnie.
Ważna sprawa - pastel de nata najlepiej smakują świeżutkie i lekko ciepłe i koniecznie posypane cynamonem!

...a teraz do przepisu.



Składniki na 13 sztuk:

  • 300 g gotowego ciasta francuskiego
  • 250 ml mleka
  • 30 g mąki pszennej
  • skórka z połowy cytryny
  • 1 laska cynamonu
  • 100 g cukru
  • 125 ml wody
  • 4 żółtka
Ciasto francuskie, jeśli mrożone należy wcześniej rozmrozić, rozwinąć i nieco rozwałkować a następnie zwinąć w rulon.
Pokroić na kawałki szerokości 1,5 cm.

Foremki na babeczki wysmarować masłem.
W każdą foremkę włożyć ukrojony kawałek ciasta, palcami rozprowadzić ciasto po foremce zaczynając od dołu i kierując ku górze. Warstwa ciasta na spodzie powinna być cieka, a samo ciasto powinno nieco wystawać ponad foremkę (ciasto francuskie ma tendencją do zsuwania się, nie jest to wcale łatwe, trzeba poćwiczyć, przy 13 poszło mi już lepiej :)). Foremki ułożyć na blasze z piekarnika i na czas szykowania masy budyniowej można je wstawić do lodówki, ciasto nieco się schłodzi i będzie jeszcze można poprawić ułożenie w foremkach.

Zaczynamy szykować masę budyniową.
Z mleka odlewamy do szklanki niepełną połówkę, resztę do garnuszka. Do garnuszka dodajemy także skórkę z cytryny i laskę cynamonu, gotujemy.
Do szklanki w której jest odrobina mleka dodajemy mąkę i mieszamy do powstania jednolitej masy bez grudek.
Gdy mleko z cytryną i cynamonem się zagotuje wlewamy masę ze szklanki i wciąż gotując na małym ogniu cały czas mieszamy aż masa zgęstnieje, wyłączamy ogień.

W drugim garnuszku podgrzewamy cukier z wodą przez 3 minuty do momentu aż powstanie syrop cukrowy. Od razu dodajemy go do masy budyniowej w 3 partiach i po każdej dokładnie mieszamy do jednolitej masy. Wyjmujemy cynamon i skórkę cytryny a całość przecieramy przez sitko aby pozbyć się wszystkich grudek. Dodajemy żółtka i dokładnie wszystko mieszamy.

Piekarnik rozgrzewamy do 230*C (termoobieg).

Blachę z foremkami wyjmujemy z lodówki. Napełniamy masą budyniową, pozostawiając lekki odstęp od brzegu.

Wstawiamy do piekarnika i pieczemy 17 minut.
Wyjmujemy i chwilę studzimy. Wyjmujemy pastel z foremek i układamy na kratce.
Podajemy najlepiej lekko ciepłe, idealnie do kawki.

Smacznego i mam nadzieję, że będą Wam smakować :)







piątek, 24 czerwca 2016

Lody Oreo



Jak tylko zobaczyłam ten przepis na MW, od razu wiedziałam że muszę je zrobić dla moich dziewczyn :)
Jak już gdzieś wcześniej wspominałam, są wielbicielkami ciasteczek Oreo. Do tego stopnia, że jak jesteśmy gdzieś zagranicą to poszukują wszystkich wersji, które nie są dostępne w Polsce :)
...tak, tak z Portugalii też z nami przyjechały 2 opakowania :)

Lody niezwykle proste wykonaniu, bez potrzeby użycia maszynki do lodów, wystarczy mikser i zamrażalnik.
Najważniejszą rzeczą jest dobre schłodzenie zarówno mleczka skondensowanego jak i śmietanki, wówczas ubiją się na gęstą masę.
Lody są kremowe i moje dziewczyny pokochały je od pierwszego smaku.
Jak dla mnie nieco za słodkie.

Myślę więc że te co zrobiłam z drugiej połowy puszki mleka - cytrynowe z bezami będą mi bardziej smakować, wkrótce pokażą się na blogu bo właśnie się zamrażają :)

Tymczasem, zróbcie radość swoim dzieciom tymi lodami - oczywiście nie muszą to być koniecznie ciasteczka Oreo, możecie użyć innych, Waszych ulubionych :)

Nie zapomnijcie zrobić do nich własnych wafelków w formie rożków lub miseczek :)



Składniki na 1,2 l lodów:

  • 0,5 puszki schłodzonego, słodzonego mleka skondesowanego z puszki (265 g)
  • 400 g śmietany kremówki 36% (polecam Piątnicę) - mocno schłodzona
  • 1 łyżka ekstraktu waniliowego
  • 150 g ciasteczek Oreo
Mleczko skondensowane i śmietana muszą być porządnie schłodzone - najlepiej przez całą noc w lodówce.
Umieszczamy je w misie miksera i na wysokich obrotach ubijamy do powstania gęstej masy.

Pozostawiamy 3-4 ciasteczka do ozdoby, resztę kruszymy na małe kawałki.
Pokruszone ciasteczka i ekstrakt  dodajemy do naszej masy i mieszamy dokładnie szpatułką.

Masę przełożyć do pojemnika, wyrównać, ozdobić pozostawionymi ciasteczkami i wstawić do zamrażalnika na przynajmniej 6h do zamrożenia.

Po dłuższym pobycie w zamrażalniku warto wyjąć lody 10-15 minut wcześniej, przed podaniem.

Miłego!







poniedziałek, 20 czerwca 2016

Zupa rybna z pomidorami i papryką



Jak już wiecie codziennie jestem na targu (mercado), aby zakupić na obiado-kolację ,świeżutką rybkę!
Odmian ryb jest tu całe mnóstwo, nawet przestałam sprawdzać czy mają polskie (znane mi) nazwy, bo 80% ich nie ma...
Postanowiliśmy, że codziennie będziemy jeść inną aby spróbować tak wielu jak się uda.
Ach, o dziwo jest tu także espada, którą poznałam rok temu na Maderze i znajdziecie ją u mnie w wersji z bananem - Espada com banana. Notabene pisałam tam, że espadę łowi się tylko przy Madezre i Japonii, więc wielkie było moje zdziwienie jak zobaczyłam ją na targu w lądowej Portugalii, jeszcze większe jak oprócz czarnej obok leżała srebrna...
...ale pewnie przywożą ją z Madery :)
Niestety nie udało się nam jej tym razem zjeść, a dlatego że trzeba kupić całą, która na dwójkę starcza na 3 obiady... szkoda nam było nie spróbować jej kosztem innych, nowych nam smaków.
Kolejną rybą której nie kupiliśmy na targu, a bardzo ale to bardzo nam smakuje, gdyż jedliśmy w restauracji jest Cherne po polsku zwana Wrakoń - przepyszna rybka, niestety jedna z droższych (25EUR/kg), jedna z większych i tu także konieczność wzięcia całej ryby.
Postaram się wymienić co zakupiliśmy na targu a potem jedliśmy ze smakiem - Perca do Nilo (okoń nilowy), Roballo, Pargo, Bica, Galo, Atum (tuńczyk), Espadarte (miecznik), Salmonete, jest jeszcze na pewno jedna, którą jedliśmy ale niestety nazwy nie pamiętam, ale smakowała jak filet z kurczaka :)
Jedne smakowały nam bardziej inne mniej.

To co w Portugalii podoba mi się baaardzo, czego nie ma ani w Polsce ani nie spotkałam póki co w innych europejskich krajach. Gdy kupujesz rybę, bez względu czy na dużym czy małym mercado czy w zwykłym sklepie rybnym czy wręcz supermarkecie, ryba jest zawsze obierana z łusek i patroszona. Sprzedawca na prośbą także nam ją wyfiletuje lub pokroi w dzwonki.
Zawsze rybę dostajesz z głową i ikrą jeśli miała ją w środku (ufff dobrze że w moich się nie trafiła, bo nie wiem co bym z nią zrobiła :)).
Zazwyczaj dziękowałam za głowy bo co ja z nimi zrobię, przecież nie będę na urlopie gotować zupy rybnej :)
Ale jako że mercado nie czynne w poniedziałek i zapas ryb w sobotę trzeba było wziąć też na niedzielę, to jakoś tak szkoda mi się tych rybich łbów zrobiło i postanowiłam ugotować tę oto zupkę rybną.

Pomysł wyśmienity i bardzo byliśmy zadowoleni, zwłaszcza że w skład wchodziły 3 rodzaje ryb i krewetki oraz koniecznie kolendra :)
Mniaaaam koniec pisania, do przepisu, zróbcie koniecznie!



Składniki dla 4 osób:
  • 600 g świeżego mięsa ryb (najlepiej minimum 2 różne gatunki)
  • 2 łyżki oliwy
  • 1 cebula
  • 1 ząbek czosnku
  • 1 papryka
  • 2 duże pomidory
  • 3 łyżeczki suszonego tymianku
  • sól, pieprz
  • 1/4 łyżeczki chilli (do smaku my użyliśmy lokalnego piripiri, och niezłe :))
  • 1,5 litra wywaru rybnego lub warzywnego
  • Natka kolendry do posypania (ostatecznie można zamienić pietruszką, choć kolendra daje tu bardzo dużo dobrego smaku)

W pierwszej kolejności przygotowujemy wywar. Czy ma być rybny czy tylko warzywny jego przygotowanie wygląda podobnie. Włoszczyznę obieramy, kroimy na mniejsze kawałki - potem wszystkie warzywa oprócz pora będziemy dodawać i zostawiać w zupie, można je zatem już tutaj zetrzeć na tarce z grubymi oczkami lub później rozgnieść widelcem.

Jeśli robimy wywar rybny, to głowy ryb (2 starczyły) czyścimy, jeśli ma oczy to usuwamy, myjemy. 
Wrzucamy warzywa i głowy ryb do garnka, zalewamy wodą, solimy i gotujemy.
Po zagotowaniu zbieramy powstały osad, zmniejszamy ogień do minimum, przykrywamy i gotujemy około 45 minut. Jak wywar jest już gotowy, usuwamy z niego warzywa - jeśli wcześniej tarliśmy je na tarce to usuwamy tylko pora, jeśli gotowaliśmy w całości to wyjmujemy wszystkie, pora wyrzucamy a resztę (marchew, pietruszka i seler) rozgniatamy widelcem, odstawiamy na bok. Sam wywar przecedzamy przez sitko.

W tym czasie szykujemy ryby, myjemy, usuwamy skórę, usuwamy ości - przy niektórych rybach to sporo roboty, ale jak teraz zrobimy to dokładnie to zupa będzie jeszcze bardziej smakować :)

Kroimy ryby na dość spore kwadraty.

Cebulę obieramy, kroimy w drobną kostkę. 
Czosnek obieramy i drobno siekamy.
Paprykę kroimy w wąskie paseczki.
Pomidory sparzamy, ściągamy skórkę i kroimy w kostkę.

Garnek, w którym docelowo będzie zupa rozgrzewamy z oliwą, wrzucamy do niego cebulę i dusimy na małym ogniu, jak jest już szklista dorzucamy czosnek i paprykę, dusimy dalej przez chwilkę i dodajemy pomidory i tymianek. Całość mieszamy i dusimy jeszcze przez moment. 
Dolewamy wywar i zwiększamy ogień, do zagotowania.

Następnie zmniejszamy ogień i delikatnie dodajemy ryby, gotuje,y już tylko chwilkę do momentu, aż ryby się ugotują, nie gotujemy za długo aby się nie rozpadły.
W międzyczasie przyprawiamy zupę do smaku solą, pieprzem i chilli.

Przed podaniem posypujemy na talerzu posiekaną natką kolendry.


Smacznego!







niedziela, 19 czerwca 2016

Kasza jaglana z owocami



Jak już wspominałam we wcześniejszym poście, dość szybko na swoim urlopie w odległej Portugalii zaczęłam poszukiwania kaszy jaglanej (lokalnie zwanej millet).
Wcale nie było to łatwe zadanie, gdyż w każdym odwiedzanym sklepie po prostu jej nie było...
znalazłam i kupiłam już quinoa ale millet nie było...
Dopiero w którymś sklepie była!
Nawet nie wiedziałam że tak się z jej widoku ucieszę :)
Ponieważ do wersji wytrawnej użyłam już dzień wcześniej quinoa, postanowiłam, iż zakupię mleko migdałowe, mango i śniadanko gotowe :) Wybierając mango natrafiłam na ładne okazy daktyli, duże i mięsiste, chyba pół-suszone, bardzo smaczne!
Wzięłam żeby nieco dosłodzić swoje śniadanko :)

Na pierwszy rzut poszło manago... mniaaaam
na drugi - widoczne na głównym zdjęciu maliny i powiem szczerze, że ta wersja powaliła mnie na kolana i zdecydowanie od tamtej pory jest numerem 1 na liście moich słodkich śniadań :)

Na koniec były truskawki, też dobre, zwłaszcza teraz w okresie kiedy ich sporo mamy.


Składniki dla 1 osoby:
  • 1 szklanka mleka migdałowego (lub innego roślinnego lub zwykłego)
  • 3 łyżki (z czubkiem) kaszy jaglanej
  • 1 daktyl lub zamiennie inny słodzik - ksylitol, syrop z agawy, miód (w zależności od słodkości owoców i Waszych upodobań smakowych)
  • świeże owoce - pół mango, 10-12 malin, 8 truskawek (lub inne aktualnie dostępne) + kilka do przybrania
Mleko wlać do garnuszka, dodać pokrojonego na drobne kawałki daktyla, nastawić na ogień i zagotować. Po zagotowaniu wsypać kaszę jaglaną, ogień zmniejszyć do minimum, garnek przykryć i gotować 15 minut. 
Na 2-3 minuty przed końcem dodać pokrojone w drobną kostkę mango/maliny/ćwiartki truskawek, zamieszać. Od tej chwili mieszać co jakiś czas aby owoce częściowo lub w całości się rozpadły (zgodnie z Waszymi upodobaniami).

Po 15 minutach gotowania, wyłączyć palnik i jaglankę pozostawić na ciepłym palniku, przykrytą na kolejne 5-10 minut.

Przełożyć do miseczki lub na talerz i udekorować świeżymi owocami.

Zjadać ciepłe.

Smacznego!








piątek, 17 czerwca 2016

Quinoa z warzywami, krewetkami i kolendrą



Urlop w Portugalii zawsze jest dla nas udany…
To jedno z tych miejsc, do których jak się zbliżam to czuję radość wewnątrz, że znowu tu jestem.
Tak też było i tym razem, gdy krążyliśmy nad Lizboną, już czułam w środku szczęście J
Jednym z powodów jest jedzenie. Mają tu wspaniałe ryby i owoce morza, uwielbiam wybrać się rano na lokalne mercado. Mercado to targ, asortyment zależy od wielkości miejscowości, w której się znajduje. Na pewno zawsze można tam znaleźć świeże ryby i owoce morza, a także warzywa i owoce. Jeśli targ jest w większym mieście są też mięsa, nabiał, zioła, kwiaty i różne inne różności.
Zazwyczaj będąc w Portugalii na obiad jemy tylko ryby lub owoce morza (nasze dziewczyny po kilku dniach strajkują i chcą zjeść coś „normalnego”, my się jednak nie poddajemy)
A propo czegoś normalnego…
Z uwagi na moją dietę pierwsze dni pobytu były dla mnie nieco ciężkie pod względem żywieniowym, głównie śniadaniowym…
Zatem jak tylko dotarliśmy do pierwszego lokalu, w którym zostawaliśmy dłużej niż dwa dni wybrałam się do sklepu na poszukiwania… kaszy jaglanej J
Okazało się to wcale nie łatwe i nie bariera językowa stanowiła problem… po prostu jej nie było w jednym, w drugim sklepie, ale w trzecim się udało! Jest! I kasza jaglana i quinoa J
Kupiłam obie J
Z kaszy jaglanej powstało śniadanie – kasza jaglana na mleku migdałowym z daktylem i mango, a z quinoa warzywa, kolendra i krewetki. Skład doskonały! Zabraliśmy go na plażę i delektowaliśmy nim się w promieniach słoneczka, powiewie wiatru i oceanicznej bryzie J
Wszystko przygotowane szybko i z prostych składników, można je dowolnie podmieniać, w zależności co macie akurat pod ręką.

Składniki dla 2 osób:
  • 0,5 szklanki komosy ryżowej (quinoa biała)
  • 1 marchewka
  • 1/3 większej cukinii
  • 3 szparagi (ugotowane)
  • 3 łyżki ciecierzycy z puszki
  • 4 plastry batata
  • 0,5 pęczka  świeżej kolendry
  • 16 krewetek
  • 1-2 ząbki czosnku

Dodatkowo: 1 łyżka oliwy, 2 łyżki masła, 3-4 łyżki sosu z puszki ciecierzycy

Komosę ryżową gotujemy zgodnie z przepisem. Odstawiamy.

Marchewkę obieramy, myjemy, suszymy i kroimy w półplasterki a gdy jest większa to w ćwierć plasterki, odstawiamy.

Cukinię myjemy, suszymy, kroimy w  plasterki a następnie w paski, odstawiamy.

Batata obieramy, kroimy w plastry około 5mm (około 4-5 plastrów powinno nam wystarczyć), kroimy w kostkę 5x5mm.

Rozgrzewamy patelnię z 1 łyżką oliwy, wrzucamy na nią przygotowane warzywa, chwile podsmażamy i mieszamy. 
Teraz dodajemy 2 łyżki sosu z puszki ciecierzycy i dalej dusimy warzywa. Staramy się aby warzywa cały czas dusiły się w odrobinie sosu z ciecierzycy. Dusimy do czasu aż będą miękkie.

W międzyczasie gotujemy szparagi - najpierw od szparag odłamujemy zdrewniałe końce, następnie odcinamy główki i jeśli mamy mały garnek to możemy podzielić na połówki (wrzucamy na wrzątek na 3 minuty, główki na 1 minutę), wyjmujemy schładzamy zimną wodą i odkrawamy główki i zostawiamy, a resztę kroimy na plasterki, około 3 mm grubości.

Gdy warzywa na patelni są już miękkie dorzucamy do nich ciecierzycę i szparagi i wszystko razem mieszamy. Smażymy przez chwilkę i zdejmujemy z ognia.
Krewetki obieramy, myjemy, suszymy.

Rozgrzewamy drugą patelnię wraz z masłem, dodajemy posiekany drobno czosnek, podsmażamy przez chwilkę i dorzucamy krewetki. Krewetki smażymy dosłownie kilka minut z każdej strony, aby się lekko przyrumieniły, zestawiamy z ognia (za długo smażone będą gumowate).
Kolendrę drobno siekamy.

Teraz czas na wymieszanie wszystkiego razem J
Quinoa wrzucamy do miski, dodajemy warzywa z patelni wraz z sosem w którym się dusiły oraz kolendrę. Wszystko razem dokładnie mieszamy.
Przekładamy do naczynia w którym będzie podane, na górze układamy przygotowane wcześniej krewetki wraz z czosnkiem i masełkiem jeśli zostało.

Danie dobre zarówno na ciepło, od razu po przygotowaniu lub delikatnym podgrzaniu, idealne także na zimno jako danie na wynos, do szkoły, na piknik czy do pracy.

Baaardzo nam smakowało to połączenie.

Smacznego!








środa, 8 czerwca 2016

Chleb jaglany (bezglutenowy)



Jeden z lepszych chlebków bezglutenowych jaki udało mi się upiec.
Powiem szczerze, że nie ma tu jeszcze ani jednego chleba bezglutenowego tylko dlatego że nie do końca jestem zadowolona z moich wypieków w tym obszarze :(
Albo nie wyrósł, albo wyrósł i opadł, albo nie był rewelacyjny w smaku....
No tak jakoś....
Ponadto tylko dla siebie piekę chleb bezglutenowy i do tego mało go jadam, więc pieczenie kończy się tak, że zjadam 2-3 kromki jak upiekę a resztę mrożę podzielone w partiach i potem nawet przez miesiąc dokańczam jego jedzenie....

Jak już pewnie zauważyliście lubię kaszę jaglaną, zatem i chleb musi być jaglany :)

Powiem szczerze, że ten chleb jeszcze lekko ciepły cieszył się wielkim powodzeniem wszystkich domowników, ale wiem dlaczego...
Mi on nieco przypomina ciasto :)


Składniki na 1 bochenek:
  • 2 szklanki mąki jaglanej
  • 1 szklanka mąki ziemniaczanej
  • 3/4 szklanki mąki z tapioki
  • 1 łyżeczka gumy ksantanowej (niekoniecznie, aczkolwiek poprawia strukturę wypieków bezglutenowych)
  • 1,5 szklanki kefiru lub maślanki lub mleka roślinnego
  • 2 łyżeczki cukru
  • 0,5 szklanki wody lub mleka roślinnego
  • 1 łyżka suchych drożdży
  • 1 łyżeczka soli
  • 3 łyżki masła w temperaturze pokojowej
  • płatki jaglane do posypania

W misce wymieszać ze sobą wszystkie mąki. 
W garnuszku podgrzać kefir, odlać 0,5 szklanki i dodać do niej 1 łyżkę mieszanek mąk, drożdże oraz cukier, wymieszać i odstawić na 10 minut.
Do miski z makami dodać gumę ksantanową (jeśli używamy) oraz sól, wymieszać.
Do miski z mąkami dodać wszystkie składniki, łącznie z zaczynem drożdżowym. Wymieszać dokładnie łyżką lub mikserem, ciasto powinno być gęste i wilgotne. 


Formę o wymiarach 23x13cm wysmarować masłem i wysypać płatkami jaglanymi. Do formy przełożyć ciasto na chleb, wierzch obsypać płatkami jaglanymi, chleb przykryć ściereczką  i pozostawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na 30-40 minut.

Piekarnik rozgrzać do 170*C (termoobieg)
Wyrośnięty chleb włożyć do rozgrzanego piekarnika i piec przez 30 minut, ja przed końcem pieczenia (tak około 7 minut) wyjmuję chleb z blachy i wkładam już bez niej i dopiekam.

Po upieczeniu chleb wyjąć z piekarnika i blachy i wystudzić na kratce.

Smacznego!









wtorek, 7 czerwca 2016

Maślany kurczak garam masala



Danie kuchni indyjskiej z mieszanką ziół zwaną garam masala. Przyprawę można spokojnie zakupić już gotową.

Danie to jest częścią kolekcji Thermomix i w im też je przygotowałam, aczkolwiek oczywiście jest do wykonania w sposób tradycyjny i taki też przepis podaję poniżej.

W przepisie oryginalnym do dania dodaje się 2 papryczki chilli, jedną suszoną, drugą świeżą...
Ponieważ danie miałam jeść zarówno ja jak i dziewczynyki ograniczyłam się tylko do połowy suszonej chilli i mimo to dziewczynki krzyczały że im gardło się pali...
Wg mojej oceny było lekko ostre i zapewne normalnie zjadłabym z Maćkiem bardziej ostrzejszą wersję.
Ale ilość dodania papryczki chilli wyregulujcie sobie sami zarówno pod względem Waszych upodobań jak i ostrości papryczki!

Danie podaje się z ryżem 

Zróbcie sobie lub dla znajomych coś innego :)



Składniki dla 6 osób:

  • 1 łyżeczka nasion kminu rzymskiego 
  • 1 czerwona sucha papryczka chilli (dałam pół)
  • 1 łyżeczka nasion kolendry
  • 1 łyżeczka suszonej kurkumy (mielonej)
  • 2 łyżeczki przyprawy garam masala
  • 500 g filetu z kurczaka
  • 2 łyżki soku wyciśniętego z limonki
  • 2 łyżki oliwy
  • 1,5 łyżeczki soli
  • 70 g orzechów nerkowca (dałam włoskich bo innych nie miałam)
  • 140 ml wody
  • 40 g świeżego imbiru
  • 3 ząbki czosnku
  • 2 cebule
  • 1 świeża papryczka chilli (nie dałam już)
  • 55 g masła klarowanego
  • 400 g pomidorów bez skórki (z puszki)
  • 70 g śmietany 30%

Filet z kurczaka umyć, osuszyć, usunąć włókna i pokroić w paski około 3cm, włożyć do większej miski, odstawić.

Kmin rzymski, suszoną papryczkę chilli oraz nasiona kolendry podprażyć przez 5 minut na suchej patelni. Następnie przy pomocy młynka/przystawki do blendera/moździerza rozdrobnić przyprawy, dorzucić do miski z kurczakiem.
Następnie do tej miski dołożyć także kurkumę, 1 łyżeczkę garam masala, 0,5 łyżeczki soli, sok z limonki oraz oliwę. Wszystko razem dokładnie wymieszać aby przyprawy dobrze się ze sobą połączyły i oblepiły mięso. Odstawić.

Orzechy rozdrabniamy i dodajemy do nich 100 ml wody, mieszamy do powstania gęstej masy, odstawiamy.

Imbir trzemy na tarce z małymi oczkami, dodajemy wyciśnięty czosnek oraz pozostałe 40 ml wody, mieszamy dokładnie do powstania pasty. 1 łyżkę tej pasty dokładamy do naszego mięsa, mieszamy, odstawiamy.

Rozgrzewamy wok z masłem klarownym, dodajemy pastę imbirowo-czosnkową oraz pokrojoną w piórka cebulę i jeśli używamy drobno pokrojoną świeżą papryczkę chilli. Dusimy razem około 5 minut. Następnie dodajemy pomidory z puszki, mieszamy i dusimy przez kolejne 5 minut. Po tym czasie dodajemy pozostałą łyżeczkę garam masala, 1 łyżeczkę soli oraz śmietanę, gotujemy przez kolejne 5 minut. Mieszamy co chwila.

Po tym czasie dodajemy zamarynowanego wcześniej kurczaka oraz pastę orzechową, wszystko razem dokładnie mieszamy, przykrywamy pokrywką i dusimy przez 20 minut. Mieszamy co jakiś czas.

Podawać z ryżem bezpośrednio po przygotowaniu .


Smacznego!






poniedziałek, 6 czerwca 2016

Bezglutenowe gofry kokosowe



Odkąd zakupiłam gofrownicę Dezal (o niej możecie poczytać w zakładce Takie tam...) gofry pojawiają się u nas zdecydowanie częściej.
Zazwyczaj w wersji słodkiej na śniadania a wytrawnej na kolację.

Gofry są dobrą alternatywą, aby urozmaicić nasze dania, czy zastąpić pieczywo jeśli akurat nam go braknie.

Te gofry okazały się bardzo leciutkie, puszyste, chrupiące a poprzez dodatki zachęcające i oczywiście apetyczne!
Oj ciężko mi było zrobić zdjęcia....

Jak szykowałam dodatki na talerzu Emilki i Natalki, dziewczynki stały nade mną i zachwycaly się jak ze zwykłe gofra może powstać takie cudo!
Dreptały nogami potwornie, na co Nata mówi: "....nie będziesz mam nadzieję chciała robić teraz zdjęć?"
Oczywiście że usłyszała nie pocieszająca odpowiedź...

Ale czekały przy stole w pełnej gotowości, kiedy ucichnie spust migawki...
Nawet nie wiecie jakie to trudne, na szybko robić zdjęcia bo taka presja....


Są pyszne!
Warto spróbować :)



Składniki na 11-12 sztuk:
  • 400 ml mleczka kokosowego
  • 170 g maki ryżowej
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2 łyżki wiórków kokosowych
  • 3 łyżki oleju kokosowego
  • 1 łyżka likieru kokosowego (opcjonalnie)
  • 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
  • 2 jajka (żółtka oddzielnie od białek)
  • 4 łyżki cukru
  • szczypta soli

Mleko kokosowe delikatnie podgrzać w garnuszku, aby zrobiło się płynne, zestawić z ognia, jeśli jest za ciepłe przestudzić. Dodać żółtka, mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia, wiórki kokosowe, olej i likier jeśli używamy. Zmiksować na gładką masę i odstawić na 30 minut.



Po tym czasie zacząć rozgrzewać gofrownicę (trzeba ją bardzo dobrze rozgrzać) i delikatnie smarujemy olejem przed pierwszym pieczeniem.
Białka wraz ze szczyptą soli i cukrem ubić na sztywną pianę, dodać do masy i delikatnie zmiksować.
Gofry smażyć około 3 minut w dobrze rozgrzanej gofrownicy.

Podawać z bitą śmietanką kokosową, świeżymi owocami np. truskawkami lub dżemem np. truskawkowym.

Jak przygotować bitą śmietankę kokosową?
Puszkę z mleczkiem kokosowym włożyć na kilka godzin do lodówki. Następnie delikatnie otworzyć puszkę i zebrać gęstą część, wodę kokosową użyć do czegoś innego lub wylać, nie będzie potrzebna.
Gęstą część mleczka włożyć do misy miksera i ubijać z cukrem pudrem (1-2 łyżki powinny starczyć, w zależności od Waszych upodobań) przez około 3 minuty aż będzie gęsta.


Smacznego!