Takie tam....




Chciałabym tu dzielić się z Wami tym co uda mi się wynaleźć lub wręcz odkryć, a co ułatwi nam pracę w kuchni czy zaoszczędzi poszukiwań a może pozwoli doznać nowych smaków...

Pewnie znajdzie się tu także kilka rzeczy które wiemy, że istnieją ale ich nie mamy, a jak już staniemy się w ich posiadaniu to okazuje się, że są nam czasami niezbędne....



Nowe wpisy na tej stronie będą pojawiać się na górze.


  • Szynkowar - dowiedziałam się o nim całkiem przypadkiem podczas jednej z wielu rozmów w pracy o jedzeniu (taki nasz rytuał o 15:00 :)). Temat mnie i koleżankę mocno zaciekawił więc szybkie rozeznanie i na drugi dzień zamawiałyśmy! Szynkowar to urządzenie do przygotowywania domowych wędlin, które gotujemy w niskiej temperaturze przez zazwyczaj 2h.
    Wędliny tak przygotowane wiemy z czego się składają, nie mają konserwantów i wody do zwiększenia objętości. Zdecydowałam się na zakup szynkowaru firmy Tescoma, jest wykonany z dobrej jakości plastiku i silikonu, wyposażony jest od razu w termometr. Szynkowar mieści w sobie 1 kg mięsa, ale posiada specjalną redukcję, która pozwala wykonać wędliny z 1/2 kg mięsa (bardzo wygodne). Można myć w zmywarce. Na czym polega? Wcześniej przygotowane mięso (patrz na przepisy na Szynkowar) mocno upychamy w szynkowarze (pozbywając się powietrza), dociskamy zakręcając pokrywkę, wkładamy do wysokiego garnka nalewamy wodę 1 cm poniżej dolnej krawędzi pokrywki szynkowaru, nastawiamy i gotujemy w pierwszej kolejności do uzyskania temperatury 75-85*C, a od tego momentu utrzymujemy temperaturę w tym przedziale i gotujemy przez 2h. Ważne aby garnek był odpowiednio wysoki - ja musiałam zakupić  bo wszystkie w domu były za niskie. Następnie chłodzimy przekładając szynkowar do garnka z zimną wodą, w razie konieczności (gdy woda się ogrzeje) zmieniamy wodę. Schłodzony szynkowar wstawiamy do lodówki na kilka godzin lub najlepiej całą noc! Rano wyjmujemy szynkę z szynkowaru i można zacząć konsumpcję. Jednak wyciągnięcie szynki nie jest takie proste! Zazwyczaj jest to zadanie dla mojego małżonka. Podpowiadając - można gorącą wodą przepłukać boki szynkowaru (uważamy aby woda nie dostała się do wnętrza szynkowaru) i wyciągnąć wraz z pokrywką naszą szynkę.
  • Gofrownica - to jeden z moich bardziej udanych zakupów ubiegłego roku. Gofrownica pracuje u nas stosunkowo często, na kolację, śniadanie czy podwieczorek... zatem postanowiłam nabyć nieco lepszą niż posiadam obecnie w domu. Do tej pory posiadałam Tefala, zwany przez nich opiekaczem (model Tefal Avante SW6058), taki jak na zdjęciu z wymiennymi płytkami, na którym oprócz gofrów mogłam zrobić dziewczynom grzanki czy panini, jako urządzenie do kilku funkcji ok, ale funkcja gofrownicy nie do końca mnie satysfakcjonowała.... głównie dlatego, że zawsze chciałam aby moje  gofry były takie grube, takie jak nad morzem, a i moc gofrownicy pozostawiała wiele do życzenia - bo to zaledwie 780W.
    Marzyła mi się, i nadal marzy, gofrownica KitchenAid, ale coś nie mogę przemóc się do jej ceny... może kiedyś.... Zatem postanowiłam spotkać się wpół drogi, zrobiłam rozeznanie na rynku i zdecydowałam się na zakup gofrownicy polskiej firmy Dezal. Wybrałam model 301.7 z dużą mocą - 1.300W, zresztą wszystkie ich gofrownice są takie mocne i dużą kratką. Gofry jakie w nich piekę są chrupiące i pyszne. Piekę zarówno słodkie jak i wytrawne wersje. Wychodzą ładnie i szybko się pieką. Polecam ją naprawdę jeśli poszukujecie dobrej gofrownicy!                                        
    No i spełniłam swoje marzenie! Kupiłam sobie gofrownicę KitchenAid'a :) ...do tego kupiłam ostatnią czerwoną w Polsce, gdyż okazało się że producent wycofuje się z jej produkcji :( Zatem kilka słów o niej, bo miałam już wiele okazji jej wypróbowania! Nie mogę powiedzieć gofrownica
    jest super! Robi duże/grube gofry, pięknie je wypieka. Dużą jej zaletą jest to że jest obrotowa, po pierwsze świetnie rozprowadza ciasto a po drugie umożliwia pieczenie dwóch rodzajów gofrów :) tak, tacy jesteśmy szaleni :) pieczemy czasem dwa rodzaje gofrów na raz! ....ale.... Tak jest niewielkie wielkie ale.... cena... jest powalająca... oczywiście jak dodamy jakość, wykonanie, wygląd, nietuzinkowe trójkątne naprawdę grube gofry i brand to pewnie jest OK. Ale powiem szczerze, że zakupiona przeze mnie wcześniej gofrownica polskiej firmy Dezal w ogóle nie odbiega jakością gofrów od KitchenAid'a.... Więc powiem szczerze że ze wszystkich gofrownic które mam nasza rodzima jest w całokształcie THE BEST i szczerze Wam ją polecam! AAAAA i jeszcze jedno :) Mam ochotę kupic jeszcze taką gofrownice co robi gofry serduszka :) mogłabym z nich robić urocze kanapeczki moim największym fanom.... ale obawiam się, że mnie mój ukochany z kolejną już gofrownicą to z domu wyrzuci..... :)
  • Garnek do szparag - zakupiony w sezonie mojej mocnej fascynacji szparagami, zwłaszcza zielonymi - je uwielbiam najbardziej. Niestety większość roku stoi i nie jest używany, ale za to w sezonie (w Polsce sezon na szparagi trwa od maja do lipca) mocno eksploatowany. Garnek jest wysoki a wąski i posiada wewnątrz sitko, w które wkłada się szparagi i gotuje, łatwo je potem szybko wyciągnąć. Ważne! Gotując szparagi główki powinny być ponad powierzchnią wody, one robią się najszybciej zatem wystarczy im przygotowanie na parze wodnej. Dobrze przygotowane szparagi są lekko chrupkie, zatem ważne jest aby ich nie rozgotować. Przepisy na ugotowanie szparag zielonych oraz inne dania z ich udziałem znajdziecie w sekcji SZPARAGI. Zachęcam do zaglądnięcia i wykonania czegoś dobrego a nie koniecznie trudnego!
  • Blender ręczny - w międzyczasie mój blender ręczny zaczął szwankować,
    może nie tak bardzo, ale stwierdziłam że to dobry moment na wymianę. Zakupiłam Philipsa z dwoma rozdrabniaczami - mały i duży, w starym czasem brakowało mi dużego i musiałam rozdrabniać produkty nawet na kilka razy, trzepaczka - niezbędna przy szybkim przygotowaniu naleśników, masy do quiche czy tarty, placków czy gofrów, rozdrabniacz oraz dzbanek - duet niezbędny do przygotowania koktajlu lub smooth'a dla jednej/dwóch osoby (wówczas nie warto brudzić większego sprzętu). Rozdrabniaczem szykuję także puddingi z kaszy jaglanej, jednak żeby masa była aksamitna praca wymaga cierpliwości i czasu, dość długo to trwa. Jak dla mnie niezbędne urządzenie na codzień oraz nasz towarzysz na wyjazdy - prawie zawsze jedzie z nami, czasem urozmaicimy sobie śniadanko o placuszki czy naleśniki :) a w lato chętnie pomoże przygotować kawę mrożoną :)

  • Mikser planetarny KitchenAid - oj dawno mnie tu nie było, zatem sporo zaległości w nowościach w mojej kuchni do opisania. Już jakiś czas temu zakupiłam sobie mój wymarzony mikser planetrany - padło na KitchenAid'a. W zasadzie od początku chciałam właśnie ten, więc nie wiele już przekopałam internet aby potwierdzić że wybór był właściwy :) Największy problem jak się okazało był związany z wyborem koloru, gdy stanęłam na przeciw ściany na której były miksery we wszystkich dostępnych kolorach to aż jęknęłam... O Boże! Każdy jest ładny - wzięłam zatem czerwony karmelek :) Mikser spisuje się dzielnie od tamtej pory, idealnie ubija białka na bezy, miesza ciasta czy ugniata chleb. Naprawdę jestem z niego zadowolona bardzo. A jak można się domyślić po ilości wpisów raczej dużo ma u nas w domu pracy, nie kurzy się! Mikser w standardzie ma niewiele: trzepaczkę do ubijania, mieszadło i hak do ciast ciężkich/chleba, dzieżę nierdzewną wraz z pokrywką oraz książka kucharska. W promocji dostałam dzieżę szklaną - notabene przydatna oraz mieszadło z silikonowym zgarniaczem.  Dodatkowo dokupiłam nam po kilku miesiącach wyciskarkę do soków - boski sprzęt, od tego momentu sami wyciskamy sobie zdrowe soki owocowo-warzywne. Nasz ulubiony to wieloowocowy oraz burak z jabłkiem. Pychotka! Ostatnio korzystając z promocji dokupiłam wałkowarke oraz 2 wykrojniki do robienia makaronu. Jak na razie tylko 2 razy robiłam własny makaron, ale spisał się dzielnie, muszę jeszcze poćwiczyć z nią współpracę. Generalnie mikser REWELACYJNY, szkoda tylko że dostawki takie drogie....
  • Garnek rzymski- na temat garnka rzymskiego jest poświęcony cały post, więc zapraszam do lektury a tutaj tylko skrót. Garnek rzymski wykonany jest z gliny, która dzięki namoczeniu przez min. 20 minut przed pieczeniem nabiera wody w swoje pory a potem ją oddaje przy pieczeniu. Potrawy pieką się we własnym sosie bez konieczności używania dodatkowych tłuszczy, są przez to aromatyczne i soczyste! Powiem szczerze że jest to chyba moje najlepsze odkrycie kulinarne, korzystam z niego bardzo często do przygotowania różnego rodzaju dań a także pieczenia chleba. Po szczegóły zapraszam do sekcji GARNEK RZYMSKI mam nadzieję że się przekonacie i zakupicie, naprawdę warto!
  • Maszyna do lodów i jogurtownica (2w1) - myślę, że mogę już słów
    kilka napisać o swoim ostatnim zakupie. Zainspirowana różnymi opisami w internecie postanowiłam zrobić rozeznanie co i za ile... Wybór niestety nie jest za duży, na ogólnie znanym portalu zakupowym sporo sprzętu dostępnego zza naszej zachodniej granicy, postanowiłam jednak nie ryzykować. Z tych dostępnych na naszym rynku to dosłownie kilka modeli. Z mojego rozeznania wynikało, iż najlepiej aby miała jak największą moc - najlepiej około 12-15W, zasada działania wszystkich jest podobna. Maszyna składa się z podstawy, naczynia lub wkładu, który trzeba na kilkanaście godzin przed przygotowaniem lodów zamrozić, plastikowe mieszadło oraz przykrywę z otworem do wlewania masy na lody. Rozpiętość cenowa jest spora od 30 zł do ponad 200zł. Ja zdecydowałam się na wybór maszyny o mniejszej mocy ale zawierającej opcję przygotowywania jogurtu naturalnego. Maszyna zawiera 2 pojemniki
    jeden do przygotowywania lodów oraz drugi, wraz z przykrywką, do przygotowywania jogurtu i przechowywania go w lodówce. Działanie takiej maszyny nie jest trudne, jeśli chcę przygotować jogurt to do pojemnika do tego służącego wlewać 1l mleka (tłuste lub półtłuste), 125g jogurtu naturalnego (kupnego lub wcześniej przygotowanego w tej właśnie maszynie), 1 łyżkę mleka w proszku. Maszynę nastawiam na program szykowania jogurtu i zostawiam tak na 12h, najczęściej nastawiam ją na noc. Jeśli okaże się że jogurt jest dla Was za rzadki możecie po 30 minutowym odpoczynku maszyny nastawić jogurt na maksymalnie dodatkowe 6h. Pamiętajcie też o tym, że jogurt jeszcze nieco gęstnieje w lodówce. Ja jestem zwolenniczką gęstych jogurtów zatem ja nastawiam jogurt na kolejne 4-6h, oczywiście po wcześniejszym 30 minutowym odpoczynku maszyny. Jeśli natomiast chodzi o lody. Przede wszystkim wkład musi być dobrze zamrożony, dlatego też trzymam go cały czas w zamrażalniku. Więc przed podjęciem decyzji o kupnie takiej maszyny sprawdź czy masz tyle miejsca w zamrażalniku.
    Zgodnie z instrukcją producenta mojej maszyny, wkład musi się mrozić minimum 12h. Praca maszyny polega na tym, iż zamrożony wkład mrozi naszą masę (która koniecznie musi być zimna), a plastikowe mieszadło powoduje rozbijanie powstających przy mrożeniu cząsteczek lodu. Proces ten przy pomocy takiej maszyny to zaledwie 20-30 minut. Tą samą czynność można oczywiście wykonać także bez maszynki, należy wówczas przez pierwsze 3h zamrażania naszej masy co pół godziny ją miksować (wyjmujemy z zamrażalki, miksujemy, wkładamy na kolejne pół godziny), nieco bardziej żmudna i trudniejsza praca, ale do zrobienia. 
    Jeśli chodzi o cały proces wyrobu własnych lodów to wygląda on następująco:
    • Wkład maszyny mrozimy przez kilkanaście godzin - zgodnie ze wskazówkami producenta. On musi być naprawdę bardzo dobrze zamrożony bo jego zadaniem będzie mrożenie naszej masy na lody
    • Przygotować masę na lody, przepisy znajdziesz tutaj. Istotną sprawą jest porządne schłodzenie masy na lody przed mrożeniem. Masa musi być zimna aby była bardziej podatna na mrożenie, jeśli wlalibyśmy do maszyny ciepłą masę wówczas cały zamrożony wkład stracił by swoją właściwość tylko na ochłodzenie masy, a nie jej zamrożenie. Ja robię tak, rano szykuję masę, zazwyczaj jest ona ciepła bo w większości przypadków polega na podgrzaniu składników, chłodzę ją do temperatury pokojowej, a potem na kilka godzin wkładam do lodówki, to jest naprawdę kilka godzin, minimum 6.
    • Szykujemy maszynę, wyjmujemy zamrożony wkład z zamrażalki, ustawiamy go w maszynie, wkładamy mieszadło. Następnie, jeśli instrukcja naszego sprzętu nie mówi inaczej w pierwszej kolejności włączamy maszynę, a następnie wlewamy naszą masę na lody przez specjalny otwór w pokrywie. Jest to o tyle istotne, że wkład jest tak zamrożony, że mógłby nam od razu zamrozić masę, bez kręcenia i nie osiągnęlibyśmy naszego rezultatu :(
    • Maszyna zazwyczaj kręci lody przez 20-30 minut, możemy zaobserwować jak lody gęstnieją gdyż ulegają zamrożeniu. Zazwyczaj jest tak, że maszyna nie zamrozi całkowicie naszych lodów, należy je zatem przełożyć do pojemnika i domrozić w zamrażalce.
  • Nasze lody są bez żadnych dodatków chemicznych, co jest oczywiście wielkim plusem a i efekty smakowe są niesamowite. Jednak ma to wpływ na 2 rzeczy: 
      • nasze lody bardziej niż te sklepowe się zamrażają, co oznacza że musisz wyjąć je odpowiednio wcześniej przed podaniem. Ja zauważyłam że starcza im około 20 minut do idealnej konsystencji, ale to wszystko zależy od lodów, ich składu i Waszej zamrażalki
      • lody na bazie śmietany i żółtek powinniśmy zjeść w przeciągu tygodnia, sorbetowe mogą stać miesiące
Ja ogólnie jestem baaardzo zadowolona ze swojej maszyny do lodów, zwłaszcza, że moje córki i ja sama uwielbiamy lody... Jedyne mankamenty to konieczność długiego mrożenia wkładu, w moim zamrażalniku rekomendowane 12h przez producenta to za mało, choć ostatnio zwiększyłam nieco mrożenie i może będzie lepiej.... Oznacza to, że jeśli chcesz przygotować na weekend więcej niż jeden smak to musisz odpowiednio wcześnie zacząć produkcję... Drugi mankament to mocowanie mieszadełka, nie jest w tej maszynie zbyt dobre, wystarczy lekkie poruszenie go podczas wlewania lodów a wyskakuje ze swojego miejsca i już się wykrzywia itp, przy ilości lodów około 1l nie ma z tym problemu, jeśli jednak zbliżamy się do rekomendowanego maksimum czyli 1,2 to już takie przekrzywienie mieszadełka powoduje, że lody podczas mieszania będą mogły chcieć nam wyjść z wkładu....
Więcej mankamentów nie ma, dodatkowy plus, że ma też funkcję jogurtownicy, a że jogurtu u nas schodzi sporo jest baaardzo przydatna.

Uwaga! Jeśli posiadasz mikser planetarny, sprawdź najpierw czy producent nie posiada takowej przystawki, jest ona zazwyczaj nieco droższa niż oddzielna maszyna, ale zawsze masz do kompletu, już tylko wkład a nie kolejny sprzęt w domu.
  • Kratka do studzenia - często w przepisach pojawia się: studzić na kratce, a więc oto i ona. Oczywiście może Wam do studzenia posłużyć
    kratka z piekarnika, choć czasami może się okazać że odstępy w niej są zbyt duże na jakieś mniejsze ciasteczka... Na kratce studzimy ciasta i ciasteczka, po upieczeniu wyjmujemy je z blachy i stawiamy na kratce, gdyż pozostawione w formie mogłoby się zapocić, a tak powietrze cyrkuluje równomiernie w koło naszego ciasta. Kratka wykonane są zazwyczaj z metalu i pokryte specjalną powłoką do której nasze wypieki nie będą przylegać. Kratka ma małe oczka co pozwala na studzenie na niej nawet małych ciasteczek, doskonalne spisuje się przy lukrowaniu, gdyż nadmiar lukru będzie sobie spływał a ciastka będą miały równe i gładkie boki.


  • Waga kuchenna - To był zdecydowanie przedmiot, który dość szybko zakupiłam. Jak łatwo zauważyć prawie wszystkie składniki na przepisy są podawane w gramaturach, już miałam dosyć kombinowania i przeliczania. Zakup nie jest drogi a naprawdę się przydaje. Moja jest najprostsza jaka może chyba być, z dokładnością co do 1g, ale co ważne także z możliwością tarowania, tj. stawiasz na wadze miskę, tarujesz i już ważysz samą np mąkę, tarujesz i dodajesz ile trzeba cukru.... Naprawdę niezły z niej pomocnik w kuchni :)



...ciężko mi wybrać od czego by tu zacząć....

Ale już chyba wiem, przeglądając moje ostatnie wpisy, stwierdziłam, że najwięcej piekę chleba...
Zacznę zatem od akcesoriów potrzebnych mi do wypieku chleba....
  • Maszyna do pieczenia chleba - już niedługo minie pół roku jak jestem w jej posiadaniu i muszę przyznać że był chyba tylko jeden tydzień kiedy jej nie używałam - to ten kiedy byłam w Krakowie, uziemiona w łóżku szpitalnym, ale jak tylko wróciłam to z pomocą Maćka i dziewczynek maszyna wróciła do pracy. Jestem z niej bardzo zadowolona, chociaż moje wypieki i różne próby przyniosły mi kilka ciekawych spostrzeżeń:
    • Bardzo szybko zaczęło mi przeszkadzać że ślady po mieszadełkach mam w upieczonym bochenku, a próby wyjmowania ich w trakcie kończyły się tym, że chleb opadał i nie rósł już tak ładnie.
    • Od początku wiedziałam że chcę piec chleby na zakwasie, a domeną tych chlebów jest że lubią wyrastać dłużej niż te na samych drożdżach, co znaczy że czas wyrastania w maszynie nie jest wystarczający. 
    • Obecnie najczęściej maszyna służy mi do wyrabiania ciasta chlebowego oraz pierwszej fazy wyrastania. Plusy są takie, że po prostu wszystko, w odpowiedniej kolejności, wrzucam do maszyny i ją włączam na program wyrabianie/wyrastanie. Maszyna przy wyrastaniu podgrzewa się do nieco wyższej temperatury przez co ciasto ładnie i szybko rośnie.
    • Dużym plusem jest możliwość nastawienia opóźnienia, oznacza to że w piątek rano mogę nastawić sobie maszynę aby chlebek upiekł się na sobotę na godzinę 8 rano :) i voila wstaję i jest świeży chleb :)
    • Kolejna ważna rzecz -  wcześniej może ze dwa razy upiekłam ciasto drożdżowe, niestety z marnym skutkiem. Teraz, za pomocą tej maszyny robię takie cista/bułki drożdżowe, które nigdy mi się nie marzyły.... Oczywiście maszyna znowu wyrabia i wyrasta ciasto a ja je dalej "obrabiam", ale to już pestka :)

Ogólnie jestem bardzo zadowolona z tego zakupu, aczkolwiek nie jest on niezbędny do wypieku chleba domowego, jest bardzo pomocny, ale bez niego też dacie radę... Oczywiście zajmuje kolejne miejsce, u mnie w kuchni bo używam jej prawie codziennie.

  • Formy do pieczenia - to jeden z ważnych elementów, w ogóle pieczenia. Ponieważ piekę sporo różnych forma mam kilka, dokupowanych zazwyczaj w razie potrzeby lub gdy coś mi przypadkiem wpadło w oko na zakupach, ale nie miałam  żadnych keksówek, więc musiałam się zaopatrzyć w
    odpowiednie, zwłaszcza do pieczenia chleba. Ciężko było mi znaleźć odpowiedni rodzaj, a jak się potem okazało i materiał jest istotny. W pierwszej kolejności zakupiłam keksówkę silikonową, no bo przecież nie trzeba jej smarować i w ogóle... Szybko okazało się, że one mi się po prostu rozjeżdżają pod naporem ciężkiego cista chlebowego.... Zaczęłam wertować internet i natrafiłam na formy Wiltona RR, były bardzo chwalone, zatem zaryzykowałam i zakupiłam większą keksówkę i formę na muffiny. I naprawdę są niesamowite. Wystarczy przed pieczeniem lekko posmarować olejem, a ciasto samo wyskakuje, nic się nie przypala, są łatwe w utrzymaniu. Rewelacja! Myślę że będę wymieniać swoje formy na te właśnie. Oczywiście trzeba zastanowić się czy ciasta pieczone w tych formach muszą być krojone w formie, niestety trzeba w nich uważać na powłokę, aby jej nie uszkodzić, zatem krojenie nożem nie jest dobrym pomysłem.
  • Pędzelek silikonowy - bardzo przydatny zarówno do smarowania formy olejem jak również do smarowania naszych wypieków przed pieczeniem. 
  • Nożyk do nacinania chleba - często jest to zwykła żyletka na trzonku, ale są też specjalne nożyki do nacinania chleba. Nie używa się go często ale jak jest potrzeba nacięcia chleba lub bułek, zwykły nóż może nie dać rady.
Obie te rzeczy były częścią wyposażenia maszyny do pieczenia chleba.

    • Składniki chleba - tego chyba nie mogę pominąć, chociaż wspomnę, bo resztę znajdziecie w poście o chlebie - mąki kupuję bezpośrednio w młynie i obecnie mam z każdej jasną i pełnoziarnistą, a używam: pszennej, orkiszowej i żytniej (pszennej chlebowej zdecydowanie schodzi najwięcej). Mam też sporo ziarenek jako datki do chleba i bułek i są to siemię lniane, złoty len, pestki słonecznika, pestki dyni, czarnuszka, sezam, mak, babka płesznik, chia.
    • Koszyk do wyrastania chleba - jest to koszyk do którego można włożyć chleb na drugą fazę wyrastania (tuż przed pieczeniem). Wówczas musimy wcześniej mocno wysypać go mąką (najlepiej mieszanką zwykłej pszennej z ziemniaczaną) lub wyłożyć lnianą ściereczką i ją obficie obsypać miksem mąk. Chleb formujemy w bochenek o kształcie naszego koszyka i i przekładamy do niego złączeniem do góry. Koszyk przykrywamy i
      odstawiamy do wyrastania. Po tym czasie obsypujemy górę chleba obficie mąką i wykładamy na mocno rozgrzaną blachę piekarnika, a już najlepiej na specjalny kamień do pieczenia chleba. Na rynku są dostępne kamienie do pieczenia chleba/pizzy które można używać w naszych domowych piekarnikach. Wkładamy szybko blachę/kamień do piekarnika. Koszyki są dostępne w różnych rozmiarach i kształtach, nie należą niestety do najtańszych. Wg mnie nie jest to niezbędne w kuchni przy pieczeniu chleba,  owszem mamy wówczas ładny bochenek a nie chlebek w kształcie formy w której piekliśmy. Ja zakupiłam sobie taki koszyk, ale jakoś moje doświadczenie z nim, póki co, nie jest najlepsze. Nie każdy chleb da się wyrastać w takim koszyku, jeśli ciasto jest dość luźne i lepkie będzie problem z wyjęciem go z koszyka a jak już nam się go uda z niego wydobyć to chleb "rozjedzie" się w piekarniku i będzie bardziej jak placek niż ładny bochenek. Ale, trening czyni mistrza, mam więc nadzieję że jeszcze nie jeden ładny koszykowy  bochen wyjdzie z mojego piekarnika :)






        Brak komentarzy:

        Prześlij komentarz