...od początku

A zaczęło się to tak....

...byłam dość mała i nie przepadałam za pieleniem ogródka, a wówczas były to czasy że dobrze było mieć swoje warzywa i owoce, więc nasz cały ogródek był zasiany marchewką, buraczkami, ogórkami, fasolą, truskawkami i pewnie czymś jeszcze...

Nie znosiłam pielić w weekendy, więc na ochotnika zgłaszałam się do przygotowania obiadu i tak pewnie nauczyłam się gotować....

A ciasta... hmmm pamiętam, że zaczynałam swoje podboje od biszkoptu na różne sposoby i z różnymi owocami.... potem rozszerzyłam swój repertuar o murzynki, piernik, zebrę... aż w końcu stałam się mistrzynią w robieniu karpatki i lodowca... był to stały repertuar na rodzinne imprezy... mój mąż do tej pory zapytany na jakie ciasto miałby ochotę to na 99% wymieni jedno z nich :) więc czasem, z sentymentu, jeszcze je dla niego robię.

Oczywiście nie raz wyszedł mi zakalec, ale mój tata mówił że bardzo lubi zakalce :) dziękuję bo dzięki temu nie zrażałam się i próbowałam dalej :)
...a i przypalić mi się też coś czasem zdarzy :)

Moimi ideałami w kuchni zawsze była moja babcia Stefcia, dla mnie mistrzyni w gotowaniu i pieczeniu a do tego perfekcja w podaniu i moja mama, zawsze dobra kuchnia, rozmaita i ładnie podana i oczywiście w ilościach nie do przejedzenia :)

Dzisiaj, wciąż piekę i gotuję dla moich domowych koneserów dobrego jedzenia i oni są głównie odbiorcami mojej kuchennej twórczości, bo teraz więcej eksperymentuje w nowe smaki i ich kombinacje, zarówno słodkie jak i wytrawne. Oczywiście nie ma mowy żeby stół był pusty jak odwiedzają nas przyjaciele i znajomi, też coś zawsze uda się przygotować :)

Ponieważ jestem osobą aktywną nie mam bardzo dużo czasu na gotowanie, staram się więc gotować dania łatwe do zrobienia i nie wymagające długich godzin przygotowania ale żeby były zarazem smaczne.

A kiedyś....
...kiedyś chciałabym mieć własną małą i przytulną kawiarenkę w której będę mogła ugościć Was jakimiś słodkościami własnego wyrobu....